Kiedy przedzierałem się przez kolejne stronnice tej historii doznawałem czegoś, co można by nazwać flashbackiem. Opisywane sytuacje przypominały mi prawdziwe zdarzenia. Zdarzenia, których w dodatku byłem uczestnikiem. W zasadzie nie musiałem czytać, aby wiedzieć jak się sprawy potoczą. I tak, jedna z pierwszych scen, ta w której dziennikarz puka do drzwi maklera Kravczika, to opis sytuacji, która miała miejsce kilka lat temu. Rzeczywiście zapukaliśmy z Witkiem do drzwi domu tego człowieka i rzeczywiście bardzo zdziwił sie , gdy nas zobaczył. Książkowy Kravczik, to finansista inwestujący wyprowadzone z Polski pieniądze, które formalnie polski rząd przeznaczył na Fundusz Budowy Gospodarki. Człowiek, którego odwiedziliśmy w jednym z niemieckich miast, to makler obracający pieniędzmi Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego - FOZZ. Jak nam opowiedział ( szczegóły spotkania można przeczytać w "Wieży") przez jego rachunek przeszło ponad 500 milionów dolarów. Dodał też, że wie o kilku innych maklerach, którzy pracowali i prali pieniądze dla FOZZ. Niemiecki finansista nie chce mieć nic wspólnego z dawnymi wspólnikami z FOZZ- u .Wciąż boi się odpowiedzialności za udział w przekręcie stulecia. Pokazał nam ciekawe dokumenty, przedstawił wyliczenia, rachunki. Skrupulatny niemiecki finansista, który nieźle zarobił na kontaktach z polskimi służbami. Te zaś dzięki niemu (i innym ) zbudowały w Polsce system kapitalistyczny. System w którym to służby ustalają zasady rynkowej gry i wskazują milionerów - celebrytów. Ci zaś muszą tańczyć tak, jak zagrają im panowie w wojskowych uniformach I co z tego, że w końcówce lat osiemdziesiątych miliardy dolarów pochodzących z polskiego systemu bankowego, zamiast na spłatę naszych zobowiązań, poprzez różnego rodzaju machinacje finansowe trafiły w prywatne ręce? Nic.W tym kontekście zabawnie zabrzmiała niedawna informacja, o tym, że rząd spłacił długi Gierka.
Nie piszę tego wszystkiego aby ogrzać się w blasku sukcesu Witka. Robię to z zupełnie innego powodu. Po prostu, wciąż spotykam się z głosami i opiniami wypowiadanymi przez mądrych i mądrzejszych, że "Wieża komunistów" to efekt paranoi i owoc wrednego usposobienia Gadowskiego. Gadowski zwariował z frustracji a jego nienawistna książka to ostateczny na to dowód. Otóż na kartkach jego książki nie znalazłem potwierdzenia diagnozy o chorobie.Wręcz przeciwnie, znalazłem genezę i niezłą syntezę naszej rzeczywistości. Przez prawie dziesięć lat wspólnej pracy z Witkiem, jak sądzę stworzyliśmy zgrany duet. Przez ten czas zrobiliśmy kilka ciekawych materiałów i przede wszystkim zgromadziliśmy pokaźne archiwum. Archiwum, które ani o jeden procent nie straciło na wartości i aktualności. System zbudowany dwadzieścia lat temu wciąż trwa na tych samych fundamentach. Tak zwana opinia publiczna o FOZZ -ie wie niewiele, bądź nic. Do mediów przedostało się kilka informacji i nazwisk, które weszły w wąski obieg. Jednak wokół FOZZ - u krążą nazwiska, których ujawnienie i opisanie ich roli spowodowałoby prawdziwy zawrót głowy. Zawrót a później ból. Kilka lat temu udało mi się dotrzeć do kilku niezwykle istotnych akt śledztwa w sprawie FOZZ - u. Dokumenty stały się impulsem do poszukiwań kolejnych elementów tej złożonej, złodziejskiej układanki. Dziś wiem dużo, jednak jeszcze nie wszystko. Krótko po tym jak akta trafiły w moje ręce, jakoś dziwnie zniknęły. Nie śedziłem ich dalszych losów. Nie wiem czy się odnalazły. Wątpie. Poniżej dwie ciekawe fotokopie pochodzące z tych akt. To drobne potwierdzenie tego co Witek opisał w książce a do czego ja odniosłem się . Zeznania niemieckiego maklera.
Witek ujął to trochę zgrabniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz