środa, 31 lipca 2013

tajna siatka w polskiej dyplomacji


SF… 

Czy kilka lat temu w strukturach polskiej dyplomacji powstałą tajna grupa działająca poza kontrolą i wiedzą szefostwa MSZ – tu? Czy jej członkowie nadal funkcjonują w naszej dyplomacji?  

Pytania mogą budzić zdumienie, jednak bardziej zaskakująca jest historia, która chciałbym przedstawić, a  która być może daje odpowiedzi na tak sformułowane  kwestie. 

Wszystko zaczęło się  kilka lat temu, w okresie, w którym ważnym urzędnikiem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych został pewien rzutki i ambitny działacz. Na potrzeby tego tekstu nazwijmy go Panem X.  

Otóż Pan X swoją karierę w polityce rozpoczął po tym, jak wyrzucono go z UOP - u. Po zakończeniu przygody z UOP - em Pan X powrócił na chwilę do zajęcia, które wykonywał przed podjęciem pracy w kontrwywiadzie. Charakter  pracy pozwalał mu bez skrępowania zadawać najróżniejsze pytania. Interesowały go kwestie międzynarodowe i polityka wschodnia. Miał kontakty, wiedzę , doświadczenie. Ciągnęło go też od polityki. Był aktywny i z czasem osiągał nawet pewne sukcesy organizacyjne. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych Pan X w polityce stał już obiema nogami. Złośliwi twierdzili nawet, że jego kariera przyspieszyła po tym , jak pokazał kilku ważnym politykom niezwykle ciekawe dokumenty z okresu swojej pracy w UOP. Wkupił się? Uwiarygodnił? A może jeszcze coś innego?

Tak czy inaczej, w pewnym momencie dostał ciekawą propozycję pracy. Przyjął ją i w jednym z europejskich krajów objął kierownicze stanowisko w instytucji luźno związanej z działalności dyplomatyczną. Nie była to ambasada czy konsulat, ale zdecydowanie zbliżył się do kręgów dyplomatycznych, o których zawsze marzył. Kiedy po kilku latach, bogatszy o doświadczenia wrócił do kraju, otrzymał propozycje pracy w MSZ . W ten sposób jego marzeni spełniły się, tym bardziej, że stanowisko, które miał objąć, postawiłoby go w szeregu ludzi realnie decydujących o polityce personalnej w ministerstwie. Pan X propozycje oczywiście przyjął. Były to czasy, w których głośno i często mówiono o konieczności wymiany naszych kadr dyplomatycznych. Oficjalna polityka MSZ - tu w tym zakresie była jasna: Starzy, związani z dawnym systemem i jego służbami powinni odejść a na ich miejsce powinni przyjść nowi. Teoretycznie. Jednym z tych , którzy mieli rekrutować nowych był właśnie Pan X. Pan X miał plan. Zarzucił sieci. Łowy były okazałe, bo perspektywa pracy w dyplomacji dla wielu była kusząca. Jednak, jak nie trudno się domyślić, większa część procesu wymiany kadr dyplomatycznych była swego rodzaju teatrem. W mętnej wodzie łatwiej ryby łowić. Starzy nie odeszli ukrywając się na różnych placówkach a dopływ świeżej krwi był stanowczo za mały. Tymczasem w ogólnym bałaganie reformy kadrowej Pan X skrupulatnie realizował zamysły. Postanowił stworzyć grupę starannie  wyselekcjonowanych osób, które później zamierzał wysłać na placówki dyplomatyczne. Przy budowie siatki Pan X kierował się prostą, lecz zaskakującą zasadą a komunikat płynący z jego ust adresowany do świeżo pozyskanych pracowników  brzmiał mniej więcej tak : Oficjalnie pracujesz w MSZ - cie, ale  pamięta, że to ja ciebie zatrudniam i wysyłam i to mnie o wszystkim  meldujesz. To ja ciebie „zadaniuje”, jedynie dla mnie pracujesz i przede mną odpowiadasz. Zasady i  charakter naszej współpracy będą i tajne. Takie są zasady. 

Siatka Pan X powoli rosła a  jej członkowie sukcesywnie obejmowali stanowiska w dyplomacji . I nie były to stanowiska na placówkach w peryferyjnych krajach, ale w miejscach ważnych z punktu widzenia naszych interesów i polityki.

W pewnym momencie  informacje o dziwnych zasadach rekrutacji i pracy przedostały się na zewnątrz. Nasze służby podjęły temat. Oficerowie sięgnęli po teczkę personalną Pana X, rozpoczęli obserwację i wdrożyli procedury kontrwywiadowcze. Sięgnęli także po dokumenty z okresu pracy Pana X w UOP. Kulisy jego odejścia z kontrwywiadu nie były do końca jasne. Sprawa zaczynała się komplikować a oficerowie nabierać wątpliwości. Podejrzenia, które rosły wraz z pozyskiwanymi informacjami można sprowadzić do jednego pytania: Co kombinuje i dla kogo w rzeczywistości  pracuje Pan X?                                                                     

Nasze służby zintensyfikowały działania. Sprawdzono strukturę ostatnich nominacji z rekomendacji  Pana X. Śledztwo objęło więc ludzi, których Pan X wysłał na placówki.  
Okazało się , że członkowie grupy Pana X, oprócz oficjalnych dyplomatycznych kanałów komunikacji i informacji mieli jeszcze jeden. Tajny i zarezerwowany tylko do kontaktów z Panem X. O sposobie i samym fakcie komunikacji nie informowali nikogo. Ani rezydentów naszego wywiadu na zagranicznych placówkach, ani, tym bardziej szefa MSZ – tu, czy innych przełożonych. To nie spotykana praktyka . Osoby z grupy Pana X posługiwały się specjalnymi hasłami, korzystali z doraźnie zakładanych adresów mailowych i stosowali wywiadowcze sposoby wywoływania spotkań . Grupa dyplomatów zachowywała się jak dobrze zorganizowana i zakonspirowana komórka wywiadowcza działająca w strukturach dyplomacji. W toku dalszych działań nasze służby zidentyfikowały sześć osób korzystających z tajnego sposobu komunikacji z Panem X. Dalsze śledztwo przyniosło kolejne fakty. Ustalono, że Pan X intensywnie zbiera informacje, które ze względu na charakter jego pracy nie powinny go interesować, ba, w zasadzie to nie powinny interesować polskich dyplomatów. Analiza którą przeprowadzili oficerowie wykazała także, że pola zainteresowań Pana X są w gruncie rzeczy polami na których z reguły nie działał polski wywiad. Co więcej, charakter i kierunki zadań, które zlecał swoim ludziom Pan X a także rodzaj i zakres tematów, które go interesowały były charakterystyczne dla rosyjskich służb wywiadowczych !
Oficer kontrwywiadu, z którym rozmawiałem o tej sprawie powiedział mi nawet coś takiego: 

- Gdybym był pracownikiem rosyjskich służb i miał biurko w Moskwie, to od swoich agentów żądał by właśnie takich informacji. 

Jeden z oficerów prowadzących śledztwo sporządził okazały raport w którym, zawarł wszystkie informacje i konkluzje ze śledztwa. Wydawało się, że naszym śledczym udało się namierzyć, jeśli nie siatkę wywiadowczą , to przynajmniej grupę ”prywaciarzy”, próbujących zrealizować jakieś własne interesy, wykorzystując do tego stanowiska dyplomatów.
Szczegółowy raport ze śledztwa trafił na biurko szefa służby i …. nic. Oficerowi prowadzącemu odebrano śledztwo, zakazano interesowania się tematem a cała sprawa trafiła do archiwum.

Nie udało się wiec odpowiedzieć na kluczowe pytania: Czy Pan X działał sam,  powodowany własną fantazją i  ambicjami, czy może realizował czyjeś polecenia w ramach większej operacji?
 
Pan X po kilku latach pracy zamienił stołek wysokiego urzędnika MSZ – tu na wygodny fotel dyplomaty. Później rozstał się z ministerstwem. Jednak kilkoro z jego ludzi nadal pracuje w dyplomacji. Inni realizują „ciekawe” projekty w biznesie. Biznesy te warte są opisania, ponieważ za ich pomoc prawdopodobnie planuje się osiągnąć cele usytuowane nie tylko w sferze biznesowej. W tym przypadku zysk jest celem drugorzędnym. Ale to imym razem

Akta spawy Pana X powinny spoczywać w archiwum. Czekają na lepsze czasy. On sam prawdopodobnie także liczy na rychły powrót. Ciekawe czym tym razem przekona polityków?