środa, 31 października 2012

skrępowane ręce polskich śledczych



Kilka dni temu napisałem o zaskakujących zdarzeniach  jakie miały miejsce z udziałem naszych śledczych na lotnisku Siewiernyj kilka godzin po katastrofie rzadowego Tu 154. Dziś dodam do tego coś jeszcze.

Wieczorem 12 kwietnia 2010 roku kolejny raz uciąłem sobie pogawędkę  z jednym z naszych  ekspertów przybyłych z kraju aby badać okoliczności katastrofy. Powiem tylko, że był to wojskowy. Człowiek ten opowiedział mi szczegóły pewnego zdarzenia, którego był bezpośrednim uczestnikiem. Otóż, kiedy wraz z innymi członkami polskiej ekipy przekopywali się przez to, co zostało z Tu 154, jeden z naszych znalazł dokumenty Lecha Kaczyńskiego i, jak twierdził wojskowy, prezydencki telefon. Nie trzeba chyba tłumaczyć jak ważne było to znalezisko. Kiedy nasi próbowali zabezpieczyć przedmioty do akcji błyskawicznie wkroczyli Rosjanie. Kategorycznie zażądali oddania dokumentów i telefonu. Wywiązała się ostra dyskusja. Nasi nie mieli zamiaru niczego oddawać, przekonywali, że przedmioty należące do polskiego prezydenta są naszą własnością  i powinny trafić w polskie ręce. Rosjanie nie ustępowali. Według relacji wojskowego, między Polakami i Rosjanami doszło do poważnego spięcia.W jego trakcie nikt nie przyszedł naszym ekspertom z pomocą. Nie myślę tu oczywiście o pomocy fizycznej a o dyplomatycznej. Nasi dyplomaci widocznie zajęci  byli ważniejszymi sprawami. Ostatecznie Polacy, przymuszeni oddali wszystkie znalezione rzeczy.

Zbulwersowani działaniami Rosjan, jeszcze w Smoleńsku, polscy  śledczy napisali pełen oburzenia  list adresowany do swoich przełożonych. W liście poskarżyli się na to wszystko czego byli świadkami i uczestnikami. Opisali wszystko to o czym pisałem i ja. Według relacji wojskowego pismo na pewno adresowne było także do kancelarii premiera i do szefa ABW. I co, i …cisza. Ślad po tym pismie powinien przecież gdzieś być.

Nie wiem po co Rosjanom dokumenty polskiego prezydenta ( mogę tworzyć jakieś holywoodzkie scenariusze, ale nie ma to większego sensu)?  Domyślam się natomiast dlaczego tak bardzo zależało im na  jego telefonie. 
Opisane zdarzenia oprócz tego, że bulwersuje daje asumpt do myślenia.

Skoro w pierwszych, niezwykle istotnych godzina po katastrofie polscy śledczy zamiast pracować tkwili zamknięci  na lotnisku Siewiernyj a kiedy  pozwolono im działać byli pod ciągłą „opieką „ Rosjan i gdy coś znajdywali, musieli przekazywać wszystko stronie rosyjskiej, to znaczy, że był to  starannie zaplanowany i realizowany scenariusz wydarzeń. Ktoś zadecydował, że każdy, nawet najdrobniejszy przedmiot należący do każdej z osób podróżujących Tupolewem jest ważny i kiedyś może się przydać.Telefony, aparaty, laptopy, dokumenty, elektronika, wszystko to znalazło się w  rękach rosyjskich służb. (Interesujące w tym temacie są także informacje o ingerencji w karty  aparatów fotograficznych).

Na wszelkie zarzuty o jakość śledztwa strona rosyjska zazwyczaj odpowiada, mniej więcej tak: Skoro samolot rozbił sie na rosyjskiej ziemi a postepowanie toczyło sie w oparciu o konwencje chickagowską, to własnie my jesteśmy jego gospodarzem i my ustalamy zasady. Takie ujęcie sprawy jest oczywiście bardzo wygodne. Z opisanej przeze mnie sytuacji jasno jednak wynika, że w pierwszych dniach po katastrofie  nie chodziło o żadne procedury a o to aby uchwycić w ręku wszystkie sznurki. 

Domyślam się, że takich sytuacji było więcej. Rosjanie mieli więc absolutną kontrolę nad naszymi działaniami.Polskim służbom obecnym na lotnisku Siewiernyj po prostu skrępowano ręce. Obserwując to co dziś dzieje sie w tym temacie, odnoszę wrażenie, że ktoś sprawnie pociąga za sznurki, które kiedyś pochwycił. 
p.s.
Rosyjskie gazety grzmią. Co dzieje sie w tej Polsce?! Znów awantura, znów o zamachu, znów Kaczyński!            

wtorek, 30 października 2012

bomba z opóźnionym zapłonem


Bomba z opóźnionym zapłonem


Kolejna osoba związana ze śledztwem smoleńskim nie żyje. Tym razem samobójstwo popełnił Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka 40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował w Smoleńsku. Muś przez radio w swoim Jak – u słyszał  rozmowy kontrolerów ze smoleńskiej wieży z pilotami Tu 154. Człowiek ten miał więc wiedzę  o ostatnich  minutach  lotu rządowego Tupolewa, którym podróżowała polska delegacja na rocznicowe obchody do Katynia. Remigiusz Muś był jednym z ważniejszych świadków w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej. Stanowczo kwestionował teorię o winie polskich pilotów. Samobójstwo to wpisało się w ciąg tajemniczych śmierci osób , które w taki czy inny sposób związane były z tragedią.

Nie wiele wiem o tej śmierci. Nie wiem czy ktoś pomógł technikowi zabrac się na tamten świat? Jego  śmierć jednak każe mi  zastanawic nad kilkoma kwestiami.
                Przyjmując hipotetyczne założenie, że nie było to samobójstwo  a śmier miała związek z wydarzeniami w Smoleńsku, muszę  postawic kilka, na pozór prostych pytań:
 - Komu zależało na tym aby uciszyc Remigiusza Musia?
 - Jaką wiedza, poza tym co powiedział prokuratorom dysponował ten człowiek, że stał się dla kogoś groźny ?
 Na pierwsze dwa pytania odpowiedź być może nie jest trudna( trzymając się pierwotnego założenia), problemem staje się jednak odpowiedź na kolejne:
 - Dlaczego dwa i pół roku po katastrofie ktoś zabija tego człowieka?  Przecież złożył obszere zeznania przed prokuratorami prowadzącymi śledztwo. Jeśli dysponował jakąś wiedza ponad to co powiedział śledczym nikt nie mógł być pewien, że nie zdeponował jej w sejfie zaufanego prawnika. Mógł też nagrac swoją relacje i przekazac ją kilku najbliższym osobom, które upubliczniłyby  ją w odpowiednim momencie. Możliwości jest jeszcze przynajmniej  kilka. Nie jest także łatwo zakwestionowac  jego zeznania. Nie można, ot tak powiedziec ,że człowiek ten się przesłyszał , albo pomylił. Nie można wymazac jego relacji z prokuratorskich materiałów.
Jeśli jednak Muś popełnił samobójstwo, to  zakładam, że kogoś lub czegoś się bał . Zakładam także, że  ponad dwa lata żył  w strachu, który zawiódł go do piwnicy swojego domu i kazał założyć pętle na szyje. Jeśli tak było, to  ci których się obawiał  muszą być  potężni  i zdolni do wykonania skomplikowanych operacji  (np.  eliminacji) na terenie naszego kraju. To rodzi kolejne przypuszczenie na temat tego kim są ci ludzie.  Tak czy owak człowiek nie żyje i świec Panie nad jego duszą.
Mam jednak wrażenie, że  coś w tej układance nie pasuje i że wyjaśnienie tej śmierci nie będzie wcale łatwe. Prosta analiza.
1.Jeśli wysłannicy obcego kraju, przez nikogo nie niepokojeni eliminują świadków najważniejszego śledztwa w naszej historii, to nie jest z naszymi służbami za wesoło. Jeśli to prawda to należy  założyc kompletną  indolencję naszego kontrwywiadu lub ,co równie smutne, ale groźniejsze -  obstrukcję (być może ostatnie zmiany  na szczytach ABW są tego potwierdzeniem). Czy uwierzymy w indolencję na takim poziomie?
2.Jeśli karty ( polecenia)  rozdaje ktoś w kraju, to jeszcze gorzej, bo to oznacza, że służby specjalne są  poza wszelką kontrolą i realizują  jakiś swój plan, są zinfiltrowane  albo znajdują się pod kontrolą przestępców z kręgów polityki. Ci aby zdobyc i  utrzymac władzę nie cofną  się przed niczym. Upiorna teoria i  mimo zdziczenia polskich obyczajów chyba trochę na wyrost.
3.Jest też inna mozliwośc; realizacja precyzyjnego planu i ścisła współpraca  na wielu polach  grupy osób z  ludźmi, którzy stoją za realizacja planu eliminacji części polskiej elity politycznej. I by była jasnośc, nie sytuuje tych ludzi jedynie na Kremlu. Jeśli tak, to trzeba zastanowic się kto po smoleńskiej katastrofie  osiągnął i nadal osiąga największe profity? Komu rośnie a komu ubywa?
Idąc dalej…..
  Zastanawia mnie  zadziwiająca zbieżnością   zdarzeń. Śmierc technika z Jak – a 40 i informacja o  znalezieniu  śladów materiałów  wybuchowych  na częściach tutki, które polscy prokuratorzy  przywieźli ze Smoleńska. ( Rzeczpospolita wycofuje się z tej informacji rakiem). Amatorszczyzna? Legendarny rosyjski bałagan?
 Wszyscy pamiętamy jak kilka miesięcy temu Rosjanie zaprezentowali światu  wypucowany wrak Tupolewa. Dziś dowiadujemy się, że na tych wyszorowanych  częściach znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Doprawdy zaskakujące. Czyżby nie umyto całego wraku? Jeśli Rosjanie chcieli ukryc swój udział w zamachu ( np. wybuch bomby wniesionej na pokład tutki jeszcze w Warszawie),  to mieli na zatarcie śladów ponad dwa lata. Jednak polscy prokuratorzy w smoleńskim hangarze znaleźli ślady materiałów wybuchowych? 
Nie odnosząc się do samej kwestii zamachu stawiam kolejne pytanie. W kogo biją te sukcesywnie dawkowane informacje i tajemnicze zdarzenia? Odpowiedź jest oczywista. Nie w prezydenta, nie w szefa MSZ – tu a  w premiera Tuska, który  firmuje całą politykę relacji z Rosjanami w sprawie śledztwa i nie tylko.
 Czy premier ( jego ludzie) może  stac za tymi działaniami, których efekty rozpalają do czerwoności opinie publiczną? Myślę, że nie i trudno sobie wyobrazic aby Donald Tusk świadomie przyjął na siebie taką rolę. Byłby wówczas przeklęty na wieki.  (z dużym prawdopodobieństwem trzeba jednak założyc , że nie docenił gracza z którym jeszcze przed 10.04  usiadł do stołu a ten złapał go na wędkę  jak, nie przymierzając płotkę). Nie sądzę jednak by polski premier realizował plan fizycznej eliminacji opozycji i ludzi którzy coś o tym wiedzą.
 Jeśli więc nie premier, to kto?  Być może odpowiedź  na pytanie postawione w punkcie   trzecim przybliży odpowiedź na pytanie o  inspiratorów wydarzeń ostatnich dni. Jestem pewien, że  w ciągu  następnych tygodniach jeszcze kilka podobnych informacji zelektryzuje naszą opinie publiczną.  Każda z nich będzie gwoździkiem do trumny premiera i jego słabnącego rządu. Słaby rząd i słaby premier są na rękę naszym sąsiadom. Taka sytuacja jeszcze głębiej zakopie nasze regionalne aspiracje i oddziaływanie.
 Będzie j gorzej ( to prawdopodobne)  jeśli premier, mimo tego wszystkiego będzie próbował trwac u władzy za wszelką cenę. Słaby i szukający wsparcia poza granicami kraju będzie doskonałym partnerem dla wszystkich , którzy mają coś u nas do ugrania. Taki partner to skarb i trzeba go chronic.
Wiele wskazuje na to, że śmierc Remigiusza Musia jest wynikiem kombinacji operacyjnej, którą nakreślono już wiele miesięcy po katastrofie. W Polsce jest jednak co najmniej kilkanaście  osób, które wiedza o wiele więcej niż świętej pamięci Remigiusz Muś. Oni wszyscy nie mogą przecież zawisną w swoich piwnicach.
 I na koniec…
  Jeszcze przed atakiem zimy wybrałem się do parku. Siedząc na ławce i grzejąc się w jesiennym słońcu obserwowałem starszego mężczyznę rzucającego swemu psu patyka. Za każdym razem, pies z taka samą pasją rzucał się w pościg za znikającym w trawię kawałkiem drewna. Z zadowoleniem aportował i domagał  się kolejnej tury. Trwało to dobrych kilkadziesiąt minut. W końcu zmęczone zwierze zaległo u stóp swojego pana. Ten wciąż gotowy był aby posyłac patyk w zarośla. Nigdzie się nie spieszył. Czekał aż pies nabierze sił.

piątek, 26 października 2012

coś ciekawego....






Właśnie znalazłem coś ciekawego....



Ściśle tajne
K.AA/OC113..................................Moskwa,3.IV.1947r.
- " Instrukcja NK/003/47 "
( Odpis dokumentu pochodzącego z kancelarii Bolesława Bieruta )



1. W gmachu ambasady nie należy przyjmować żadnych informatorów terenowych rekrutujących się z krajowców. Spotkania z tymi ludźmi organizują nasze służby specjalne w miejscach publicznych. Informacje przyjmuje ambasada za pośrednictwem naszych służb specjalnych.

2. Należy szczególnie zadbać o to, aby nie było żadnych kontaktów pomiędzy naszym wojskiem a ludnością cywilną kraju. Niedopuszczalne jest składanie wizyt w domach krajowców przez naszą kadrę oficerską, ani nawiązywanie kontaktów przez naszych żołnierzy szeregowych z miejscowymi kobietami, ludnością lub żołnierzami krajowców.

3. Przyśpieszyć likwidację krajowców związanych z KPP, PPS, Walterowców, KZMP, AK, BCh i innych ugrupowań, które powstały bez naszej inspiracji. Wykorzystać w tym celu fakt istnienia zbrojnej opozycji.

4. Dopilnować, aby do wszystkich akcji bojowych w pierwszej kolejności kierowano żołnierzy, którzy przed wstąpieniem do Armii Kościuszkowskiej przebywali na naszym terytorium. Doprowadzić do ich całkowitej likwidacji.

5. Przyśpieszyć zjednoczenie wszystkich partii w jedną organizację i dopilnować, aby wszystkie kluczowe stanowiska obsadzone były przez ludzi zatwierdzonych przez nasze służby specjalne.

6. Doprowadzić do połączenia całego ruchu młodzieżowego w jedną organizację, a stanowiska od szczebla powiatowego wzwyż obsadzić przez ludzi zatwierdzonych przez nasze służby specjalne. Do czasu zjednoczenia zlikwidować znanych przywódców harcerstwa.

7. Spowodować i dopilnować, aby delegaci wyznaczeni na zjazdy partyjne nie zachowali mandatów na okres kadencji wybranych przez siebie władz partyjnych. W żadnym wypadku delegaci nie mogą zwoływać posiedzeń międzyzakładowych. W razie konieczności zwołania takiego posiedzenia należy wyeliminować ludzi, którzy wykazali się aktywnością w wysuwaniu koncepcji i postulatów. Na każdy następny zjazd wybierać nowych kandydatów (ruchowo) tylko wytypowanych przez nasze służby specjalne.

8. Należy zwrócić baczną uwagę na ludzi wyróżniających się zmysłem organizacyjnym, umiejących sobie jednać popularność. Ludzi takich należy pozyskać, a w razie odmowy nie dopuszczać do wyższych stanowisk.

9. Doprowadzić do tego, aby pracownicy na stanowiskach państwowych (z wyjątkiem służb ścigania i pracowników przemysłu wydobywczego) otrzymywali niskie pobory. Dotyczy to w szczególności służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości oświaty i kierowników różnych szczebli.

10. Do wszystkich organów władzy i większości zakładów pracy wprowadzić ludzi współpracujących z naszymi służbami specjalnymi (bez wiedzy władz krajowych).

11. Należy zwrócić szczególną uwagę, aby prasa krajowców nie podawała sumarycznych ilości i rodzajów towarów wysyłanych do naszego kraju. Nie można też nazwać tego handlem. Należy dopilnować, aby prasa krajowa podkreślała ilość towarów wysyłanych przez nas do krajowców, ale wspominała, że to w ramach wymiany handlowej.

12. Wpłynąć na władze krajowców, aby nabywcy ziemi, parceli i gruntów nie otrzymywali aktów własności, a jedynie akty nadania.

13. Ukierunkować politykę w stosunku do rolnictwa indywidualnego
tak, aby prowadzenie gospodarstw stało się nieopłacalne, a wydajność jak najmniejsza. W następnej kolejności przystąpić do kolektywizacji wsi. W razie wystąpienia silniejszej opozycji należy zmniejszyć dostawy środków produkcji dla wsi i zwiększyć powinność wobec państwa. Jeżeli to nie pomoże, spowodować, aby rolnictwo nie dawało pełnego pokrycia potrzeb żywnościowego kraju i oprzeć wyżywienie na imporcie.

14. Spowodować, aby wszystkie zarządzenia i akty prawne, gospodarcze, organizacyjne (z wyjątkiem wojskowych) nie były precyzyjne.

15. Spowodować, aby dla każdej sprawy powoływano kilka komisji, urzędów, instytucji społecznych, ale żadne z nich nie powinno mieć prawa podejmowania skutecznej decyzji bez konsultacji z pozostałymi (nie dotyczy przemysłu wydobywczego).

16. Samorządy w zakładach pracy nie mogą mieć żadnego wpływu na kierunek działania przedsiębiorstw. Mogą się zajmować jedynie sposobem wykonywania zleconych zadań.

17. Związki zawodowe nie mogą mieć możliwości sprzeciwu wobec poleceń dyrekcji. Obciążyć związki inną pracą, jak organizowanie wczasów, zaopatrzenia, działalności rozrywkowej i oświatowej, wycieczki oraz rozprowadzanie atrakcyjnych towarów, potwierdzanie opinii i decyzji władz politycznych.

18. Należy spowodować, aby awansowano tylko tych pracowników i kierowników, którzy wzorowo wykonują przydzielone im zadania i nie wykazują skłonności do analizowania spraw wychodzących poza te działania.

19. Krajowcom na stanowiskach partyjnych, państwowych i gospodarczych należy stworzyć warunki do działań, które będą kompromitować ich w oczach podwładnych i zamykać im powrót do środowisk, a których pochodzą.

20. Kadrze oficerskiej rekrutującej się z krajowców można powierzać odpowiednie stanowiska pod warunkiem, że są tam już nasze służby specjalne.

21. Otoczyć szczególnym nadzorem ilość amunicji do wszystkich rodzajów broni z każdego arsenału akcyjnego i ćwiczeń w ostrym strzelaniu, prowadzić swoiste rozliczenie.

22. Objąć szczególnym nadzorem wszelkie laboratoria i instytucje naukowo-badawcze.

23. Należy zwrócić szczególną uwagę na ruch racjonalizatorów i wynalazczy, rozwijać go i popierać, ale wszystkie odkrycia dokładnie rejestrować i zapisem przekazywać do centrali. Dopuszczać do realizacji tylko te wynalazki, które przydatne są w przemyśle wydobywczym, wstępnej obróbki i określone w specjalnej instrukcji. Nie mogą być realizowane te odkrycia, które mogłyby doprowadzić do wzrostu produkcji kosztem ograniczenia wydobycia surowców lub zaniechania zalecanych działań. W wypadku głośnych odkryć spowodować ich sprzedanie za granicę. Nie dopuszczać do publikacji zawierających wartości i opisy wynalazków.

24. Spowodować zakłócenia w punktualności transportów (z wyjątkiem transportu określonego w instrukcji NK55246).

25. Inspirować zwoływanie narad środowiskowych i problemowych, zbierać stawiane tam wnioski i propozycje, rejestrować wnioskodawców, a realizować linię określoną w instrukcjach.

26. Spopularyzować wywiady z ludźmi pracy na aktualne tematy produkcyjne, w których zawarta jest krytyka przeszłości lub lokalnego bałaganu, ale nie doprowadzać do likwidacji przyczyn krytykowanych zjawisk.

27. Wystąpienia publiczne władz krajowców mogą zawierać akcenty narodowe i historyczne, ale nie mogą prowadzić do zjednoczenia ducha narodu.

28. Zwrócić baczną uwagę, czy w odbudowywanych i nowych większych miastach i osiedlach nie budowano ujęć wodnych niezależnych od głównej sieci wodociągowej. Stare ujęcia wodne i studnie uliczne systematycznie likwidować.

29. Przy odbudowie i rozbudowie przemysłu dopilnować, aby ścieki przemysłowe spływały do rzek mogących stanowić rezerwaty wody pitnej.

30. Mieszkania w nowych osiedlach i odbudowywanych miastach nie mogą zawierać dodatkowych pomieszczeń pozwalających na hodowlę inwentarza lub gromadzenie żywności na dłużej i w większych ilościach.

31. Spowodować, aby prywatne przedsiębiorstwa i rzemieślnicy otrzymywali surowce i urządzenia nie pozwalające na produkcję artykułów dobrej jakości, a ceny tych produktów powinny być wyższe od podobnych wytwarzanych przez państwo.

32. Doprowadzić do maksymalnej rozbudowy administracji biurowej wszystkich stopni. Można dopuszczać krytykę działalności administracyjnej, ale nie wolno pozwolić na jej zmniejszenie ani sprawną pracę.

33. Należy dopilnować wszystkich planów produkcyjnych w przemysłach wydobywczych i w działach określonych odpowiednimi instrukcjami i nie wolno dopuścić do wykonania zaopatrzenia rynku krajowego.

34. Szczególnej obserwacji poddać Kościół i tak ukierunkować działalność oświatowo-wychowawczą, aby wzbudzić powszechny wstręt do tej instytucji. Objąć baczną uwagą i kontrolą kościelne drukarnie, biblioteki, archiwa, kazania, kolędowania, treści nauk religijnych oraz obrzędy pogrzebowe.

35. W szkolnictwie podstawowym, zawodowym, a w szczególności w szkołach średnich i wyższych doprowadzić do usunięcia nauczycieli cieszących się powszechnym autorytetem i uznaniem. Na ich miejsce wprowadzić ludzi mianowanych. Doprowadzić do zerwania korelacji między przedmiotami, do ograniczenia wydawania materiałów źródłowych, do usunięcia ze szkół średnich łaciny, greki, filozofii ogólnej, logiki i genetyki. W historii nie można podawać, co który władca chciał zrobić lub zrobił dla kraju, trzeba natomiast ukazywać tyranię królów oraz walki uciemiężonego ludu. W szkolnictwie zawodowym doprowadzić do wąskich specjalizacji.

36. Inspirować organizowanie imprez państwowych związanych z walką krajowców z zaborcami (z wyjątkiem zaboru rosyjskiego), szczególnie z Niemcami i walki o socjalizm.

37. W publikacjach krajowych nie dopuszczać opracowań traktujących o krajowcach przebywających w naszym państwie do rewolucji i w czasie II wojny światowej.

38. W razie powstania organizacji popierającej sojusz z naszym
państwem, ale zmierzającej do kontroli działalności gospodarczej oficjalnych władz kraju, należy natychmiast podjąć działalność (niezależnie od władz kraju) obciążając te organizacje tendencjami nacjonalistycznymi i szowinistycznymi. Formy działalności: burzenie naszych pomników i cmentarzy, publikowanie ulotek wyszydzających nasz naród, naszą kulturę, sens zawartych układów. Do prac propagandowych angażować krajowców i wykorzystywać istniejącą nienawiść do nas.

39. Zadbać o budowę i rozbudowę mostów, dróg i licznych połączeń, aby w razie konieczności interwencji wojskowej można było szybko i z każdej strony dotrzeć do punktu oporu lub koncentracji sił opozycji.

40. Pilnować, aby aresztować przeciwników politycznych. Rozpracować przeciwników z autorytetem wśród krajowców. Likwidować w drodze tzw. zajść sytuacyjnych przypadkowych, zanim staną się głośnymi, lub aresztować ich wcześniej za wykroczenia kryminalne.

41. Nie dopuszczać do rehabilitacji osób skazanych w procesach politycznych. W razie konieczności rehabilitacji można ją przeprowadzić tylko pod warunkiem, że sprawa będzie uznana za pomyłkę sądową, bez wszczynania dochodzenia i stawiania przed sądem winnych pomyłki (sędziów, świadków, oskarżycieli, informatorów).

42. Nie wolno stawiać przed sądem ludzi na stanowiskach kierowniczych obsadzonych przez partię, którzy swą działalnością spowodowali straty lub wywołali niezadowolenie podwładnych. W sytuacjach drastycznych należy ich odwołać ze stanowiska i przenieść do innych miejscowości na stanowiska równorzędne lub wyższe. W skrajnych sytuacjach ulokować na stanowiskach niekierowniczych i traktować jako rezerwę kadrową do późniejszej wymiany.

43. Ogłaszać publicznie procesy ludzi ze stanowisk kierowniczych (wojsko, minister, główne zarządy, szkolnictwo) oskarżonych o działalność przeciw ludowi, przeciwko socjalizmowi, przeciwko industrializacji. Będzie to mobilizować czujność mas pracujących.

44. Dbać o wymianę ludzi na stanowiskach roboczych przez dopuszczanie do tych funkcji ludzi z awansów, mających najniższe kwalifikacje.

45. Spowodować napływ do szkół wyższych ludzi pochodzących z najniższych grup społecznych, którzy nie wykazują zainteresowań zawodowych, a tylko chęć zdobycia dyplomu.

śledczy pod kluczem

Rosyjskie błoto  - śledczy pod kluczem

Kompromitacja goni kompromitację. Kompromitują się ludzie a w konsekwencji instytucje państwa. Zastanawiam się, co jeszcze trzeba zepsuć  aby  Polacy doszli do przekonania, że polskie państwo to właściwie wielka kompromitacja, że państwa już nie ma?

Na tym gruncie  sprawa pomylenia zwłok prezydenta Kaczorowskiego już być może  nikogo nie szokuje, nie dziwi a  ludzie przechodzą nad tym do porządku dziennego. Stało się, trudno. Instynktownie unikają przykrego tematu. Winnych tej żenady  po stronie rządu czy MSZ – tu oczywiście nie będzie, no może jakiś urzędniczyna niskiego szczebla straci premię. Może się okazać  - kolejny raz, że winnym  będzie ktoś z  rodziny, bądź przyjaciel, który  w kostnicy pomylił ciała. Ktoś z władzy  oczywiście o tym zaświadczy.
 Czy właśnie o to chodzi, aby ludzie stracili wszelkie zainteresowanie sprawą katastrofy i nawet najbardziej oczywiste zaniedbania i fakty stały się  im obojętne?

 Proces zobojętniania, zastraszania i sznurowania ust ludziom, którzy mają wątpliwości rozpoczął się zaraz  po tragedii.

Kilka godzin po tym jak Tupolew  runął  w błoto, w Smoleńsku wylądowali  polscy specjaliści z prokuratury, KBWL, ABW, ŻW i inni. Nie od razu jednak mogli  przystąpić do wyjaśniania przyczyn tragedii. Nie mogli, bo im tego stanowczo zabroniono! I, ku zaskoczeniu nie zrobili tego Rosjanie a przedstawiciele naszej ambasady w Moskwie!

Słowa które wtedy usłyszeli śledczy  brzmiały mniej więcej tak: „Po co tu przylecieliście, nie macie czego tu czego  szukać, to był wypadek i nic tu po was, wypierd…ć..”. Zabrano telefoni i zakazano  wykonywania jakichkolwiek czynności! Przez kolejnych kilka  godzin  trzymani byli  pod kluczem na terenie lotniskua Siewiernyj! 

Wiem o tym wszystkim, bo tę historię, przy kieliszku ciepłej rosyjskie wódki, opowiedzieli mi właśnie  polscy śledczy, którzy ostatecznie pracowali na lotnisku Siewiernyj. Tak się składa, że mieszkaliśmy w jednym motelu, przy drodze prowadzącej  na lotnisko. Po pierwszym dniu pobytu, zwyczajnie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Muszę dodać, że nie są to ludzi skorzy do dzielenia sie wiedząna temat swojej pracy, szczególnie z dziennikarzami. Jednak poziom zdenerwowania i niezrozumiania tego co ich spotkało, po ludzku spowodował, że podjęli rozmowę ze mną.

Przez kolejne dni mojego pobytu w Smoleńsku jeszcze przynajmniej kilka razy  rozmawiałem z ludźmi z ŻW. Wciąż byli  zszokowani  i rozgoryczeni. Nie rozumieli postawy  pracowników  naszej moskiewskiej ambasady. Nie rozumieli jak można oddać Rosjanom pełną kontrolę nad śledztwem i to na kilka  kluczowych godzin po katastrofie? Przecież  wciąż szukano  ciał najważniejszych ludzi w kraju.  Wśród tysięcy części Tupolewa tkwiły również  komputery, telefony, notatki należące do Prezydenta RP i natowskich generałów. Także te ściśle tajne. Co w nich było? Co znaleźli Rosjanie? Tego możemy się jedynie domyślać. Małą wskazówką może być jedynie fakt o którym  13maja 2010 roku napisał Washington Times . Kilka godzin po katastrofie dowództwo NATO zadecydowało o natychmiastowej zmianie kodów do bezpiecznej komunikacji satelitarnej.

Mimo tego niezrozumiałego  „przywitania”, polscy śledczy poprosili naszych dyplomatów o pomoc . Na miejscu potrzebowali przecież samochodów, pieniędzy, wsparcia organizacyjnego. Przecież wskoczyli do samolotów  praktycznie tak jak stali. Informacja o katastrofie w Smoleńsku zaskoczyła ich tak samo jak wszystkich Polaków.

Według tej samej relacji  nasi dyplomaci odmówili im jakiejkolwiek pomocy Kiedy już dopuszczono Polaków do  wraku  widziałem, jak przedstawiciele polskiego państwa poruszali się po Smoleńsku samochodami rosyjskiego ministerstwa spraw nadzwyczajnych. Oczywiście nie sami a w asyście różnej maści oficerów. Rosjanie kontrolowali więc każde posuniecie naszych przedstawicieli. Nasi nie mogli zrobić niczego, co nie uszło by uwadze Rosjan. Każdy znaleziony przedmiot  przez polskich śledczych na miejscu katastrofy nie trafiał w nasze ręce a w ręce przedstawicieli rosyjskich służb. Kikla razy doszło na tym tle do nerwowych spięć a nawet szarpaniny. Taka kontrola, przynajmniej w jednym przypadkach miała niezwykle istotne znaczenie.

O tym napiszę jednak później.

środa, 24 października 2012

gra smoleńskimi zdjęciami

Coraz to nowe informacje docierają do nas na temat zdjęć z katastrofy smoleńskiej, które jakiś syberyjski bloger udostępnił światu. Cóż, od dawna wiadomo, że świat jest globalną wioską. Ktoś robi zdjęcia w Smoleńsku, ktoś inny pakuje jej do komputera w jakimś miasteczku na Syberii, jeszcze ktoś inny informuje o nich w Polsce. Oj, mała ta wioska. Nasze media szaleją, dziennikarze szukają źródła, opinia publiczna(przynajmniej  jej normalna część) jest w szoku Wszystko toczy się według przewidywalnego scenariusza, którego  autor nie przewidział jednak czytelnego zakończenia.
Nie przewidział, bo w mętnej wodzie łatwiej ryby łowić. Zamiast tego co  mamy ? Ano przynajmniej trzy możliwe zakończenia.

 - Zdjęcia wyciekły z archiwum MAK – u, tak to możliwe.

 - Publikacja zdjęć to efekt obywatelskiej postawy rosyjskiego blogera, który w  tajemniczy sposób zdobył zdjęcia – tak,  to również możliwe. 

 - publikacja zdjęć, to robota Polaków – O! To jak najbardziej możliwe.

Pewnie można przedstawić jeszcze kilka, mniej lub bardziej prawdopodobnych wariantów wycieku zdjęć. Jednak nie o warianty tu chodzi a o fakty. Zdjęcia pojawiły się w sieci. To fakt. Być może to co opiszę poniżej rzuci trochę światła na pochodzenie fotografii i na to, co dzieje się w tej sprawie dziś.

Kiedy dowiedziałem się o katastrofie telewizja TVN dla której wówczas pracowałem w trybie ekstraordynaryjnym wysłała mnie do Smoleńska. Najpierw lot do Moskwy, potem wynajętym samochodem do Smoleńska i po kilku godzinach, nocą 10 -  tego kwietnia zameldowałem się w motelu, kilka kilometrów od lotniska.

11 -  tego rano lotnisko Siewiernyj przypominało twierdzę.
Rosyjskie służby szczelnie  otoczyły cały teren katastrofy. Żołnierz, koło żołnierza , milicjant przy milicjancie, wszystkie bramy obstawione. Mysz się nie prześlizgnie. Każdy ze zgromadzonych przed bramą  lotniska dziennikarzy chciał dostać się do środka. Przez główną  bramę ( ryglowaną zardzewiałym drutem) wjeżdżały  jednak tylko samochody rosyjskich służb, prokuratury, wojska  itp.  Zza ogrodzenia lotniska przedostawały się jedynie szczątkowe informacje o tym, co działo się w miejscu katastrofy. Zazwyczaj były to bardzo ogólne komunikaty. Dowiedziałem się jednak, co mnie zaskoczyło,  że tuż  po tragedii Rosjanie rozpoczęli  budowę pomnika ku czci ofiar katastrofy. Zaskoczyła mnie także i inna rzecz. Zaobserwowałem, że na teren lotniska, co rusz wjeżdżała i wyjeżdżała biała, rozklekotana furgonetka. Kursowała co kilka godzin, w tę i z powrotem. 11 kwietnia - pamiętam dokładnie, przed południem, kiedy furgon kolejny raz opuszczał lotnisko machnąłem do kierowcy by zatrzymał się . Zrobił to. Zapytałem go dlaczego bez przeszkód wjeżdża na teren lotniska? Odpowiedział mi, że jest właścicielem firmy budowlanej i że jego ludzie budują  pomnik. Zdziwiło mnie to, ale pomyślałem, że takie szybkie upamiętnienie ofiar katastrofy to być może zwyczaj, taki wyraz solidarności albo sam już  nie wiem co.... 

Zależało mi aby dostać się za bramę Siewiernego Zaproponowałem kierowcy furgonetki aby wwiózł mnie na teren lotniska, jako pracownika jego firmy. Nie zgodził się.
Jednak kiedy po raz kolejny wyjeżdżał sam zatrzymał się obok mnie i zdecydowanym ruchem ręki nakazał abym wsiadł do samochodu. Odjechał kilkaset metrów, stanął i  wyciągnął  z kieszeni aparat fotograficzny. Pokazał mi kilkanaście zdjęć z miejsca. Były drastyczne. Chiałem mieć te fotografie. Po negocjacjach (ale nie nadzwyczaj trudnych) zdecydował się sprzedać mi je. Na kolejne spotkanie umówiliśmy się za kilka godzin w centrum Smoleńska. Zjawił się o wyznaczonej porze. Kiedy dzisiaj to analizuje,  sądzę, że podczas spotkania  udawał przejętego i przestraszonego.  Przekazał mi skopiowane na USB zdjęcia Zapłaciłem za nie  tyle ile chciał -  600 rubli. Po kilku dniach wróciłem do Polski. Oczywiście zdjęć tych nigdy nie wykorzystałem.
Po dwóch i pół roku  wybucha skandal ze zdjęciami. Znalazłem jej w sieci i trochę  zdziwiłem się.
Cześć tych zdjęć - te  z terenu lotniska to zdjęcia , które kupiłem od właściciela firmy budowlanej.

Jestem prawie pewny, że zdjęcia z kostnicy zrobił ten sam człowiek, bądź zostały zrobione tym samym ( takim samym?) aparatem. Czcionka  i kolor datownika pojawiający się na fotografiach są w moim odczuciu  takie same, jak na zdjęciach z lotniska. W mojej opinii wersja z firmą budowlaną  i pracownikami budującymi pomnik ( pomnik powstał )  to lipa a ludzie ci ( przynajmniej jeden)  to funkcjonariusze służb, którzy od pierwszej chwili po katastrofie  realizowali nakreślony  scenariusz. Oczywistym jest przecież, że w dniu katastrofy  pracownicy żadnej firmy budowlanej nie mogliby pojawić się na lotnisku, na którym doszło do tragedii, w której zginął prezydent, bądź co bądź unijnego kraju. Kto myśli inaczej jest naiwny. No chyba, że znów pojawi się argument o legendarnym rosyjskim bałaganie? Wersja, o tym, że zdjęcia wyciekły z polskich akt w mojej opinii jest więc mało wiarygodna . 

Po tym opisie muszę postawić  pytania (na które odpowiedzi są  dosyć proste). Kto skorzystał ( skorzysta) na publikacji zdjęć zmasakrowanych ofiar katastrofy? Jaki skutek odniesie ich upublicznienie? Odpowiedź na nie wskaże inspiratora ostatnich wydarzeń.
Dziel i rządź.