Agencja Wywiadu wiedziała o zamianie ciał już pierwszego dnia po katastrofie a szyfrogram o tej treści znalazł się w siedzibie Agencji.
Zaszyfrowaną wiadomość wysłał dyplomata pracujący w polskiej ambasadzie w Moskwie, który jednocześnie zatrudniony był również w Agencji Wywiadu. Mężczyzna o imieniu zaczynającym się na literę P raportował, że sześć trumien zalutowano bez identyfikacji znajdujących się w nich ciał. Wszystko odbył się bez udziału żadnego z polskich przedstawicieli.
Polski oficer zyskał tę informacje od Rosjanina, kierownika zespołu osób pracujących wówczas w moskiewskiej kostnicy do której trafiły ofiary katastrofy.
Szyfrogram otrzymał najwyższy priorytet ważności i niezwłocznie, odpowiednimi kanałami został przesłany do kraju. Według procedur dokument o takiej ważności powinien trafić na biurko szefa Agencji.
Co się stało z szyfrogramem? Czy trafił do Kancelarii Premiera? A może kierownictwo AW z jakiegoś powodu zataiło tę informację, bądź uznało ją za mało ważną? Wypowiedzi najwyższych przedstawicieli polskiego państwa po katastrofie świadczą o tym, że albo kłamali na temat zamiany ciał, albo byli zupełnie nieświadomi istnienia informacji na ten temat.
Do głowy przychodzi mi więc pytanie; czy ktoś zastawił pułapkę na premiera i jego współpracowników? Przecież jeśli, jeszcze przed pogrzebami odpowiednie służby poinformowałyby o tym, że trzeba otworzyć trumny aby mieć pewność co do znajdujących się w nich ciał , zapewne opinia publiczna i rodziny ofiar przyjęłaby to ze zrozumieniem. Dziś jest t o kwestia rozpalająca emocje do białości. Znów muszę postawić pytanie, które często pojawia się w moich analizach: Kto na tym zyskuje? Odpowiedź jest oczywista. W myśl starożytnej maksymy, winny jest ten kto korzysta.
Istnieje jeszcze jedno wytłumaczenie. Banalne. Dla porządku napiszę o nim. Szyfrogram zaginął. Winny - polski bałagan. Możliwe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz