wtorek, 25 czerwca 2013

Zamachy bombowe w Polsce - hipoteza pod rozwagę.

Zrobiło się gorąco, groźba zamachów bombowych zwisła nad Polską. Jednak tym razem to nie  sprawka  krakowskiego bombera  - Brunera.

Patrząc na mapę Polski  i na miejsca, gdzie teoretycznie  miały eksplodować ładunki, świta mi w głowie pewna myśl, pewna koncepcja, a mianowicie, czy  przypadkiem w tych miastach nie znajdują się siedziby prokuratur, w których prowadzi się niezwykle ważne  śledztwa dotyczące surowców strategicznych i autostrad?  Czy przypadkiem to nie tam  prowadzone są sprawy  gigantycznych nieprawidłowości w obrocie gazem (,kontrakty i prowizje, mafia), paliwami( śledztwa dotyczące mafii paliwowe ),  dostaw ropy do Polski( mafia, prowizje, zagraniczne konta) i czy przypadkiem w te miejsca nie trafiły  sprawy przekrętów przy budowie autostrad? Otóż własnie tak jest. Choćby Kraków, Katowice, czy Szczecin, a nawet Ostrołęka ( trudno mi sobie bowiem wyobrazic, aby potencjalni zamachowcy obrali  cele w Ostrołęce - z całym szanynkiem dla jej mieszkańców). Wszędzie tam toczą sie ważne śledztwa w tematach, o których wspomniałem. Czy jednak ma to rzeczywiscie związek z alarmami? Tego nie wiem.

Warto jednak przeanalizować, kto  w ostatnim czasie został zatrzymany w jednej z tych spraw ( często wątki w różnych śledztwach  łącząsię  a  sprawach występują te same osoby) i wobec kogo wnioskowano o areszt. Czy ktoś  przewijający się w jednym ze śledztw  próbował (zdołał) opuścić kraj? Czy bomby w szpitalach to jedynie zasłona dymna i sposób na długotrwałe  zaangazowanie wszystkich możliwych służb? Przeciez nikt nie traktował serio informacji o ładunkach, jednak musiano  wdrożyć procedury, powodując gigantyczne zamieszanie, które trwało kika ładnych godzin. 

Prowadzone śledztwa dotyczą  miliardowych przekrętów i ze strony przestępców ( często w białych kołnierzykach, z pierwszych stron gazet i kręgów bliskich polityce) nie ma tu już czasu, ani  miejsca na miękką grę. Cała ta sytuacja może więc być rozpatrywana  także jako wywieranie presji na określone osoby w państwie.  Bomby, szpitale,  media, no, no... Jeżeli jednak okaże sie, że za fałszywymi alarmami stoją jacyś zanarchizowani młodzieńcy, to i tak z ocena tych wydarzeń byłbym ostrożny. Warto się zastanowić i wziąć pod uwagę  w śledztwie także  hipotezę gróźb zamachów powiazanych z  niezwykle ważnymi dla kraju śledztwami, sprawdzając dogłębnie żródła inspiracji i powiązania "żartownisiów".

wtorek, 18 czerwca 2013

Kim są ONI? Ostatnie nominacje w naszych służbach

SF, dla higieny.

Rozmawiałem niedawno ze znajomym.  Poznaliśmy się kilka lat temu, kiedy realizowałem jeden ze swoich materiałów śledczych dla TVN. W tym czasie, szefostwo tej stacji prawdopodobnie wierzyło jeszcze, że dziennikarstwo śledcze ma sens, że jest możliwe. Od tego momentu minęło kilka lat. W kraju wiele się zmieniło, zmieniła się też rzeczywistość dziennikarska. Jednak wszystkie te transformacje nie zmieniły tego, że czasami spotykamy się z moim znajomym  i, najogólniej rzecz biorąc rozmawiamy o życiu. Nie wchodząc w szczegóły, mój znajomy związany jest z cywilnym kontrwywiadem. Dziś już poza służbą. Podczas ostatniego spotkania, w najoczywistszy sposób nasza rozmowa weszła na temat reform w polskich służbach specjalnych. Kiedy w rozmowie pojawił się wątek zmian na szczytach ABW a później  padły personalia, mój rozmówca zmarszczył czoło i skwitował to krótko: ”Dramat! Katastrofa! Krótka ławka! Oni nie maja już kim grać, kogo mianować”. Ta prosta konstatacja wgryzła się w moją pamięć. I nie dlatego, że jest jakaś odkrywczo szokująca, poszerzająca horyzonty, czy przestrzenie do dyskusji. Nie, ona jest zwyczajnie nieprawdziwa! Fałszywa z założenia a jej logiczny wektor skierowany w niewłaściwym kierunku!

Mimo, że mój znajomy jest ode mnie starszy i bardziej doświadczony, jego słowa wywołały we mnie sprzeciw. Otóż uważam, że, jak ich nazwał Oni zawsze będą mieli kogoś na podorędziu, zawsze będą mieli kogo mianować,  ktoś zgodzi się objąć stanowisko. A to dla tego, że wszystkie te nominacje nie mają większego sensu. Znaczą niewiele. 

Aby udowodnić to twierdzenie należy odpowiedzieć na pytanie: kim są Oni?

Czy Oni, to politycy na urzędach, rozdający nominacje, tworzący jakąś politykę personalną opartą o szerszy plan, czy strategię? Otóż uważam, że nie i właśnie w tym miejscu tkwi centrum mojego sprzeciwu wobec twierdzenia mojego znajomego. Według niego Oni, to właśnie ci konkretni politycy i urzędnicy. Według mnie Oni, to zupełnie kto inny a tak zwani główni aktorzy sceny politycznej, to przeważnie  właśnie ci z krótkiej ławki, ci wypełniający proste rozumienie słowa „dramat i katastrofa”.   
 
No więc kim są ci Oni?

Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie posłużę się konkretnym przykładem.  

Oto mejl. Jego treść, ilekroć ją czytam, jest dla mnie szokująca. Szokuje mnie zdemoralizowanie autora, jawiąca się w treści skala działania i możliwości ludzi, których właśnie określam słowem Oni. I mimo, że w mejlu być może pojawia sie kwestia rosyjskiej prowokacji, i tak nie tłumaczy to niczego.
 
 
 Wiem czego i kogo dotyczyła sprawa poruszana w mailu. To  znane osoby w naszym kraju.
W większości wiem także kim są ludzie piastujący funkcje na poziomach wskazywanych w tej korespondencji. Znam kulisy ich powołania, wiem jak byli nagradzani za swoja pracę.  Wiem, także jak płacili za niesubordynacje i sprzeciw, wówczas, gdy do głosu dochodziły strzępy sumienia. Myślę, że co bardziej dociekliwi są w stanie sami złożyc tę układankę.  

Tak więc lektura tego i innych, podobnych dokumentów była dla mnie asumptem do sformowania twierdzenia, ostatecznie mam nadzieję, że  zbyt mocnego,  nazbyt radykalnego, ale z pewnością w dużej części opartego na prawdzie a mianowicie, że to Oni w większości wskazują  politykom ich role a nie odwrotnie. To Oni kreują polityczno - społeczną rzeczywistość a politycy i wysocy urzędnicy są jedynie narzędziami do realizacji zakładanych celów. Tak więc Oni a nie politycy dzierżą realną władzę.

Czy w tym kontekście należy zgodzić się z twierdzeniem mojego znajomego, na temat krótkiej ławki? Uważam, że długość ławki nie ma najmniejszego znaczenia. Jeśli moje twierdzenie jest prawdziwe, to nie ma także znaczenia to, kto na niej usiądzie. Kluczowe decyzje zapadają bowiem w innym miejscu. Tam decyduje się o winie i niewinności, tam ustala się polityczne kariery i awanse, projektuje biznesy i dzieli zyski. Tam zapadają decyzję o śledztwach, dowodach i wyrokach. No dajmy na to przykład pierwszy z brzegu: Wzięła, ale jest niewinna -  złapał ją, ale złamał prawo, więc to on jest winny.  

A co będzie jutro? Goniący stanie się gonionym? Oskarżony skazującym? Myślę, że Oni już to wiedzą. To jakiś chory układ zamknięty, jakieś błędne ( obłędne) koło. Dramat, także to słowo przychodzi mi na myśl. Cóż, póki co, taka nasza rzeczywistość.