środa, 10 czerwca 2015

Zbigniew Stonoga - a propos

Drodzy Czytelnicy tego bloga,

po zastanowieniu się postanowiłem napisać kilka zdań a propos ostatniego tekstu o Zbigniewie S.

Otóż chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie wiem jakie są prawdziwe motywacje, które kierowały Zbigniewem S. Jeśli kierują nim te, o których mówi publicznie, to ja go rozumiem. Nie wiem, czy zrobiłbym to samo, pewnie nie, ale go rozumiem i w jakiś sposób rozgrzeszam. Jeśli jednak są to inne kwestie, to ja, nie przesądzając  o niczym, podnoszę je, piszę o tym w tym miejscu.

Chcę zaznaczyć, że w ostatecznym rozrachunku, dzięki działaniom Z.S. opinia publiczna dowiedziała się o wielu sprawach, często bulwersujących na temat  sposobu sprawowania władzy, styku biznesu i polityki. Być może to ma wartość najważniejszą.

Poznałem Pana Zbigniewa na gruncie zawodowym wiele lat temu. Ta znajomość nie należy do tych, które jakoś szczególnie miło wspominam i sobie cenię. Kilka miesięcy temu Zbigniew S. , niejako w odwecie za mój film o nim opublikował o mnie kłamliwy i wielce krzywdzący materiał. Nie odbieram mu tego prawa, zachowując jednak swoje prawo do dochodzenia swojego dobrego imienia przed sądem. Zbigniew S. , realizując ten film miał pełna świadomość faktu, że materiał ten w warstwie oskarżającej mnie nie polega na prawdzie.

Tekst o S. powstał, bo wydaje mi się, że powinien. Napisałem kilka zdań z kilkuset, które mógłbym.  

Chcę jednak zaznaczyć, że Zbigniewa S. nie spotkałem od wielu lat. Być może dziś jest innym człowiekiem, lepszym, działającym według innych,  wartości, niż te którymi, według mojej oceny kierował się przed kilkoma latami.

Wiem, że ostatnie  i obecne działania Z.S przysparzają mu wielu zwolenników. Oni mu wierzą i popierają go. Dziś dla nich jest bohaterem. Nie chce z tym polemizować, oceniać. Nie chcę w nikogo uderzać, ani nikogo hejtować. Jeśli Z.S robi dobre rzeczy, to należy go wspomagać. Jeśli nie, to powstrzymać go.
Dzielę się jedynie swoimi wątpliwościami. Zadaje pytania, szukam odpowiedzi. Nie szukam rewanżu, ani nie działam na niczyje zlecenie. Piszę w odpowiedzialności, w ramach szerszej debaty, nie przeciwko komuś, ale być może czemuś. Jeśli Z.S przekona wielu wątpiących w swoje intencje, to oni staną przy nim. Czy tak jednak będzie?


Dziękuję.

wtorek, 9 czerwca 2015

Zbigniew Stonoga - kim jest i co właśnie zrobił?

Kupa śmiechu, prokuratorzy biegają jak oblani ukropem. Jak to? Co się stało? Kto ukradł nam akta naszej super sprawy?! Śmiech i żałość. Upadek i demolka. Państwo istniejące teoretycznie, chciałoby się rzec.

A może inaczej, a może demokracja fasadowa, za którą kryją się rzeczywiste siły wpływające na naszą rzeczywistość?

Pewnie wielu zadaje sobie pytanie, kim jest ten jegomość, który opublikował na FB 13 tomów akt -  bebechy tego, co nazywamy aferą podsłuchową? Kim jest Zbigniew Stonoga?

Tak się składa, że znam osobiście tego typa.

Kilka lat temu pracując w redakcji Superwizjera TVN zainteresowałem się  jego działalnością. Stonoga był wówczas biznesmenem i  asystentem społecznym kilku prominentnych posłów „Samoobrony”, między innymi Łyżwińskiego, Chojarskiej i chyba, o ile mnie pamięć nie myli Filipka. W tym czasie każdy mógł być asystentem społecznym parlamentarzysty, także i Zbigniew Stonoga. Jednak miałem  wrażenie, że Stonoga jest dosyć specyficznym asystentem.  Otóż w momencie, gdy go poznawałem, człowiek ten był oskarżony o wiele przestępstw różnego kalibru. Na swoim koncie miał  także kilka wyroków od których się odwoływał. Jakiś czas spędził już w areszcie. Jego nazwisko pojawia się w tzw. aferze gruntowej. Podejrzewano go o udział w mafii paliwowej, wyłudzenia, kradzież drogocennego starodruku i zastawienie go w banku.

Jednym z cięższych zarzutów, jaki ciążył na nim wówczas, był gwałt na nieletnim. Dotarłem do aktu oskarżenia w tej sprawie, który sporządził prokurator. Dokument szczegółowo opisywał spotkanie Stonogi z nieletnim chłopcem w jednym  opolskich hoteli w centrum miasta. Akt oskarżenia wspomagała także opinia biegłego, która stwierdzała skłonności pedofilskie Zbigniewa Stonogi. Pamiętam, że wszystko to, co udało mi się zgromadzić na temat Stonogi było zatrważające. Nie przesądzając o jego winie zadawałem sobie pytanie - jak to możliwe, że  człowiek z takim bagażem wątpliwości swobodnie porusza się po sejmowych korytarzach i ma dostęp do ucha ważnych posłów partii koalicyjnej. Kiedy miałem już sporą wiedzę na temat Stonogi zacząłem się z nim spotykać. Rozmowy  rejestrowałem. Stonoga mówił dużo. Sprawiał wrażenia człowieka chełpliwego. Chwalił się swoimi kontaktami w biznesie i oczywiście w polityce. Machał przed moimi oczami legitymacją asystenta poselskiego. Twierdził, że doskonale zna Andrzeja Leppera, że niejednokrotnie biesiadował z nim do rana. Mówił o finansowaniu partii Samoobrona i innych dziwnych, wręcz niewiarygodnych  sytuacjach. Twierdził również, że doskonale zna Anetę K., bohaterkę afery wykreowanej przez GW „praca za seks”, gdzie rzekomo pani Aneta dostała pracę w biurze poselskim jednego z posłów Samoobrony w zmian za regularne wycieczki do łóżka z wieloma posłami tejże partii. Tymczasem Stonoga twierdził, że pani Anety nikt do niczego nie zmuszał i że  ochoczo uczestniczyła w niewybrednych zabawach posłów chłopskiej partii. Opowiadał, jak woził ją własnym samochodem na suto zakrapiane imprezy, na których Aneta, według słów Stonogi prezentowała swoje wdzięki wszystkim ,którzy tego chcieli.  Stonoga przedstawiał się jako ten, który wszystko  organizował i finansował. Sprawiał na mnie wrażenie człowieka realizującego jakieś zlecone zadania. Stonoga twierdził także, że cała afera z Anetą, została wykreowana pod polityczne zamówienie, była prowokacją mającą na celu obalenie rządu PiS. Mówił także o czymś bardzo ciekawym, czego nigdy nie udało mi się zweryfikować. Nie wiem,  czy kłamał, czy rzeczywiście było coś na rzeczy. Otóż biznesmen opowiadał o kasetach wideo, na których utrwalono seksualne igraszki Andrzeja Leppera w towarzystwie kilku prostytutek. Zabawy  miały mieć miejsce w jednym z moteli na trasie Warszawa – Piotrków Trybunalski. Konkretnie  miejscowości Polichno. Kasety z ekscesami miały być zdeponowane w biurze pewnego prawnika w Niemczech i służyły do dyscyplinowania wszelkich poczynań szefa Samoobrony. Krótko mówiąc Lepper miał być nimi szantażowany.  Stonoga twierdził, że ma do nich dostęp i jeśli zajdzie taka potrzeba, to je upubliczni. Pamiętam, że cały czas  zastanawiałem się, kim rzeczywiście jest ten człowiek, jakie są jego cele i kto za nim stoi? Miałem wrażenie, że jest sprawnym prowokatorem, ale nie działa samodzielnie.

Realizując materiał rozmawiałem z posłami Samoobrony, których asystentem był Stonoga.  Przyznawali się do znajomości z nim, ale starali się zdystansować. Wykazywali dużą ostrożność.  Nikt jednak nie zaprzeczał kontaktom. Materiał powstał i został wyemitowany.

Już po emisji reportażu zadzwonił do mnie wściekły  Zbigniew Stonoga i w mało wybrednych słowach poinformował mnie, że prędzej czy później dopadnie mnie i zemści się za to, co zrobiłem, za to, że go zdemaskowałem, podczas, gdy on mi ufał, itp. Nie specjalnie się tym przejąłem, pracując jako dziennikarz śledczy często miałem do czynienia z takimi  zachowaniami. Jednak kilka miesięcy temu okazało się, że Stonoga słowa dotrzymał. Na swoim koncie społecznościowym opublikował film, którego głównym bohaterem byłem ja. W filmie Stonoga zawarł tony nieprawdziwych informacji, steki bzdur, generalnie materiał ten, to jedna wielka fantazja. Przyznam szczerze, że mimo tej oczywistej fali nieprawdy, trochę mnie to dotknęło. Próbowałem zablokować ten paszkwil na YT, ale bezskutecznie. Portal chciał ode mnie sądowej decyzji stwierdzającej kłamstwa autora filmu, na którą wciąż czekam. Tak więc Stonoga wciąż bezkarnie mnie szkaluje. Trudno, poczekam.

Kiedy wczoraj zobaczyłem, że człowiek ten upublicznił akta tzw. afery podsłuchowej postanowiłem napisać ten tekst. Dlaczego?

Otóż osobiście uważam, że Pan Stonoga nie zrobił tego, jak twierdzi, aby opinia publiczna poznała treść protokołów i osądziła sprawę po swojemu, nie zrobił tego, aby ocalić śledztwo od zakopania, ale wręcz przeciwnie. Po jego działaniach śledztwo jest już martwe, rozpłynie się w medialnych burzach, komentarzach i interpretacjach. Rozdziobią je różnej maści harcownicy. Nie pojawią się nowi świadkowie, nowe fakty i ustalenia a starzy świadkowie zasznurują sobie usta. prokuratorzy także nie będą palili się do roboty. Także najważniejsze kwestie związane z wielkim biznesem i polityką, które mogłyby wyjść w toku śledztwa pozostaną w ukryciu. I o to chodziło! 

Tak oto obrońca prawdy, jawności i sprawiedliwości zabetonował prawdę w największej aferze ostatnich lat!

Czy Stonoga nie zdawał sobie sprawy z tego co robi? Nie sądzę. Pytanie tylko kto mu kazał zrealizować taką piękną demolkę?  Ci sami, którzy kazali wozić Anetę K. i finansować alkoholowe i orgie a potem kazali jej zeznawać  w sprawie? A może ci, którzy być może szantażowali Andrzeja Leppera. No chyba, że Ci, którzy stali za aferą gruntową, paliwową i być może podsłuchową? Nie pytam nawet, kto sfotografował akta, bo to banał.

Proponuje sprawdzić archiwa jednej z polskich służ specjalnych. Idę o zakład, że znajdzie się tam coś ciekawego na temat pana S. Wtedy łatwiej będzie można znaleźć motywacje pana Stonogi. Przykre to.

p.s

1. W mojej opinii cała działalność a wręcz nadaktywność Stonogi w ostatnich miesiącach nie była przypadkowa i służyła temu, aby zbudować jego pozycję i nadać właściwy rezonans temu, co właśnie zrobił. Bawi mnie także sytuacja z obrazkiem przedstawiającym postać JP II, na tle którego filmuje się ZS. Patrząc na jego bio i metody, którymi w życiu  się posługuje, muszę przyznać, że ma tupet i fantazję, skubany. Dobra szkoła. Pewnie wojskowa.:)

2. Stonoga z wielu zarzutów został uniewinniony. Według mojej wiedzy także oskarżenie w sprawie pedofilii zostało ostatecznie oddalone.  Tyle tytułem uzupełnienia.