poniedziałek, 11 maja 2015

Profesor Tomasz Nałęcz

Witam po przerwie. Witam, ale dziś krótko i raczej o znanej sprawie.

Emocje powyborcze natchnęły mnie do napisania tego tekstu.  W zasadzie to nie tylko  moje emocje, ale przede wszystkim  profesora Tomasza Nałęcza, na którego twarz, wyzierającą niemal z każdego kanału telewizyjnego spoglądam dziś zbyt często. Otóż profesor, co w kontekście wyborczego wyniku swojego pracodawcy i pewnie przyjaciela Bronisława Komorowskiego  jest zupełnie zrozumiałe, nie tryska optymizmem. Sprawia wrażenie człowieka zatroskanego o wynik wyborów prezydenckich, o losy kraju, rodaków, o kierunek, w którym jako naród podążymy. Profesor z pewnością nie myśli dziś o sobie i o tym, co się z nim stanie po przegranej Bronisława Komorowskiego. To nie interesuje go, jest ponad tym. Tak myślę. Myślę także, że Profesor ma pewną interesującą zdolność, która pozwala mu uwolnić głowę od przyziemności. I.Otóż ten intelektualista potrafi  w niezwykły dla mnie  sposób organizować swoje życie w taki sposób, aby nad wyraz często znajdywać się we  właściwym miejscu o właściwym czasie. Jego kariera jest tego wyraźnym dowodem. Spoglądam na tę postać od wielu lat i muszę przyznać, że jestem pod głębokim wrażeniem tej jego zdolności.

Mam w domu kilka książek, wśród nich jedną wyjątkowo ciekawą i pouczającą. To sprawozdanie z likwidacji majątku PZPR – u, autorstwa  likwidatorów Arnosta Becki i Marka Biernackiego. Tak, tak, tego Marka Biernackiego. To wyjątkowa pozycja. Mimo, że likwidatorom nie udało się opisać wszystkich mechanizmów dzięki którym komuniści ukrywali i inwestowali pieniądze PZPR – u, ba! nie udało im się  znaleźć większości tego majątku, to i tak ich sprawozdanie jest niezmiernie interesujące. Książka – sprawozdanie  liczy kilkaset stron. Na jednej z nich znajdujemy opis pewnej fundacji. Opis krótki, lecz niezwykle ciekawy. Poniżej foto.






Skład osób zaangażowanych w powstanie i funkcjonowanie fundacji jest bardzo ciekawy. Oczywiście ciekawy z perspektywy dnia dzisiejszego. Kiedy fundacja powstawał i rozpoczęła działalność nikt się niczemu nie dziwił, nie ciekawił, bo przecież wszystko był jasne.
Kilka osób wpadło na pomysł, załatwiło co i u kogo trzeba i do boju! 

Marek Biernacki, którego z pewnością nie można nazwać oszołomem, wskazał jedynie kilka powiązań towarzystwa z fundacji, ale i te są niezwykle ciekawe i zahaczające o mafię i szpiegostwo. I tak. Nieżyjący już mecenas Brych, to swego rodzaju legenda adwokatury i szerzej lewicy. To w sejfie jego gabinetu według wielu relacji zdeponowano duże środki schodzącej do niebytu PZPR – u. Co się z nimi stało? Nie wiem, mogę się jedynie domyślać, ale pamiętam jak kilka lat temu byłem w Nowym Jorku, gdzie spotkałem się z pewnym Polakiem. Człowiek ten pracował wówczas dla DEA, amerykańskiej agencji antynarkotykowej. Wcześniej zajmował się szmuglem prochów na dużą skalę. Wpadł i musiał pójść na współpracę. Otóż człowiek ten opowiadał mi, jak osobiście podejmował na lotnisku niejakiego ministra Mariana Sekułę  (kilka lat później Sekułą popełnił samobójstwo strzelając sobie dwa razy w pierś), który w walizkach wwoził do USA pieniądze, które inwestował w nieruchomości. Między innymi na Florydzie. Według mojego informatora pieniądze te pochodziły z gigantycznego majątku PZPR – u, który według prawa powinien trafić przecież do skarbu państwa.  Jak wiemy stało się tak w minimalnym zakresie. Większość zagarnęli czerwoni baronowie i ich sprzymierzeńczy ze służb specjalnych. Niektórzy z nich, z Rolexami na rękach brylują dziś w mediach. 
 O, Jarosław Pachowski, niegdyś prominentny działacz SLD – tu trzeb by się rozpisywać, ale nie chce mi się. Poczekam aż inni dziennikarze odsłonią więcej z bio Pana Jarosława. Może jakiś wątek z upadłą gwiazdą polskiego dziennikarstwa? Może nie? Oj, nie mogę się doczekać.
Ostrowski i Iwiński, to rzeczy  ciekawe, ale znane. No może poza pewną sferą finansowej działalności Ostrowskiego. Chociaż, chwileczkę…. Iwiński, to także wdzięczna postać do analizy. Światowiec, częste wyjazdy, …. Ach, wciąż brak czasu na pogłębienie tematu:-). 

Wśród twórców FKK jest także  Sławomir Wiatr, wraz z A. Kwaśniewskim  nazywany  ostatnią nadzieją PZPR – U. Co prawda przyznał się później do tajnej i świadomej współpracy z SB, ale generalnie nadzieje chyba spełnił. 

Jest i firm a BILLA Polska. To prawdziwy rodzynek. Kuna, Żagiel, Ostrowski, Wiatr. Pamiętacie wystąpienia Żagla przed orlenowską komisją śledczą, jak opowiadali o wiedeńskim spotkaniu miliardera Kulczyka  ze szpiegiem  Aganowem (szpiegowska afera Olina - polski premier oskarżony o kontakty  rosyjskim wywiadem), o swojej współpracy właśnie z Ałganowem i jego firmą POLMARK ( Ałganow dziś pracuje w Rosji,  w energetyce), o  swoich relacjach  prezydentem AK, jego żoną JK i  oskarżonym swego czasu o zlecenie zabójstwo szefa polskiej policji generała Marka Papały -  Edwardem  Mazurem? Pamiętam, że było ciekawie.

Czytam o fundacji i uśmiecham się. Kontakty międzynarodowe, wyjazdy, nawiązywanie relacji z kolegami zza granicy, finansowanie działalności  partyjnej….Słowem krzewiąJ.


Pamiętam tekst z pierwszej części „Psów” Pasikowskiego. „Komisje się zmieniają, ale ludzie w nich nie”, czy jakoś tak. Coś w tym jest. 

Zastanawiam się co w tym doborowym towarzystwie FKK robił skromny docent Nałęcz? No pewnie, tak jak napisałem wcześniej,  krzewił myśl lewicową.  Krzewi tak do dziś. Chociaż może ludzie się zmieniają:)?