Czytając wpisy zamieszczane na wielu portalach blogowych a także komentarze na mojej stronie, dochodzę do wniosku, że muszę coś wyjaśnić. Sprawa dotyczy publikacji na moim blogu filmu z lotniska Siewiernyj pod Smoleńskiem. A więc...
- Po pierwsze – dla tych , którzy czytają mało uważnie. Nigdy i nigdzie nie napisałem, że ten film jest publikowany po raz pierwszy.
10 kwietnia 2010 roku byłem w Smoleńsku. Materiał dostałem od Rosjanina – pracownika salonu samochodowego KIA, który znajduje się nieopodal miejsca katastrofy. Pracownik ten zgrał go z komputera znajdującego się w salonie na USB a ja przerzuciłem go do laptopa.
- Po drugie: Oprócz tego filmu dostałem także kilka innych. Równie ciekawych. Wszystkie filmy miały oznaczenia ( tytuły) składające się z ciągu cyfr. Zazwyczaj komórki automatycznie nadają numery kolejnym nagrywanym filmom Ten, o którym piszę, nosił tytuł video 02 i zapisany był cyrylicą. Wygląda więc na to, że ktoś, ze znanych sobie powodów zmienił tytuł tego pliku. Od tego czasu oglądałem nagranie parę razy analizując jego treść. Kilka dni temu, w całości a więc w formie w jakiej przywiozłem go z Rosji, wrzuciłem na stronę. Za nim to zrobiłem musiałem przekonwertować go do odczytywanego przez mój komputer formatu ( dla dociekliwych – mam dwa komputery, ale tylko jeden podpięty jest do sieci i ten właśnie nie czytał formatu). Do tego celu użyłem darmowego programu, który znalazłem w internecie. Na film naniosłem adres bloga i zamieściłem na stronie. Nie dokonywałem żadnej ingerencji w ujęcia filmu, w ich długość, jakość, nie skracałem ani nie wydłużałem materiału.
Jeśli ktoś informuje, że w sieci jest inna, dłuższa wersja filmu, to tym gorzej dla całej sprawy. Po co komuś kilka wersji tego nagrania? Ja dostałem taką, jaką opublikowałem.
- Po trzecie: Nie znam pana Wiśniewskiego, nigdy go nie spotkałem, nie zapamiętałem jego twarzy z TV i szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to.
Uważam, że z punktu widzenia samego śledztwa nie ważne kim jest osoba filmująca , ważne co zeznała (prawdę), co zarejestrowała jego kamera i gdzie jest ten materiał dziś. Mnie przy okazji tego filmu zastanawiały zupełnie inne kwestie, ale o tym kiedy indziej . Jeśli jednak, idąc za niektórymi głosami, uznać że właśnie Wiśniewski jest dla całej sprawy ważny, to sugeruję aby przyjrzeć się sprawie z jeszcze innego ujęcia. To jednak wymaga spojrzenia wstecz i opisania kilku zdarzeń sprzed lat. Efekty będą o tyle interesujące, co wymagające rozszerzenia myślenia o wiele innych aspektów. Te zaś wymagają analizy wydarzeń uwzględniającej rolę kilku innych osób.
Na razie tyle…
"Na razie tyle..." niecierpliwie czekam na więcej, pozdrawiam Rafał
OdpowiedzUsuńŚwietne pióro, gratuluję odważnego bloga w tych trudnych czasach "zamachów na cały sejm i prezydenta"! Pozdrawiam Pana serdecznie!
OdpowiedzUsuńPost scriptum - czyli film ciekawy, ale nie do końca jakość..
OdpowiedzUsuń