wtorek, 26 lutego 2013

minister b.sienkiewicz a szyfrant zielonka

cd SF

Wiele mówi się o zmianach w naszym rządzie. Mnie interesuje zmiana na fotelu ministra spraw wewnętrznych. Bartłomiej Sienkiewicz zastąpił swojego kolegę z OSW Jacka Cichockiego. Jeśli dobrze analizuję sytuację, to zmiana ta może sugerować, że premier, (być może) przestał ufać partyjnemu aparatowi a bardziej zaczął opierać się na…, no waśnie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że na ludziach ze służb specjalnych. Oczywiście ten wątek pobrzmiewa w wielu komentarzach, ale co tak naprawdę oznacza to sformułowanie? Dlaczego premier opiera się na służbach? Czy do tej pory było inaczej? (czy państwo może nie opierać się na dobrze działających służbach?) Czy w najbliższym czasie czekają nas jakieś turbulencje, rozruchy, rewolucje i aby wszystkie te rzeczy zneutralizować, zgnieść w zarodku należy szczelnie otoczyć się służbami specjalnymi, których ludzie wykonają każde polecenie? Czy Bartłomiej Sienkiewicz to opoka, która ma chronić premiera w obliczu tych wszystkich rzeczy? Czy bez zmrużenia oka wykona każde polecenie pryncypała? Wydaje mi się, że nie a takie postawienie sprawy jest błędem.

To prawda, że Bartłomiej Sienkiewicz związany jest ze służbami specjalnymi. Powszechnie znane są przecież jego związki z UOP w okresie kiedy urząd powstawał. Co prawda, nie wiele mówi się o tym, że jeszcze w 2005 pobierał wynagrodzenie z kasy AW, ale nie ma to większego znaczenia. Wcześniej związany był z pacyfistyczną organizacją Wolność i Pokój (na marginesie dodam, że WIP, to przeciekawy temat, który pewnie ktoś kiedyś wnikliwie opisze).
Od dat ważniejsze są pytania: Dlaczego właśnie Sienkiewicz i jakie zadanie będzie musiał zrealizować w pierwszym rzędzie. Zrealizować, to znaczy podjąć bardzo konkretne decyzje.

Czy nowy minister zrobi użytek z wiedzy zawartej w z kilkunastu śledztwach ( mam wiedzę o piętnastu) w sprawie nieprawidłowości przy budowie dróg i autostrad, które ostatnio podjęła ABW? Czy czeka nas sezon afer drogowych?

A może kwestia pewnej milionowej gratyfikacji (łapówka?), która trafiła w ręce jednego ze znanych polityków? Myślę, że ten pasztet nowy minister zje na początek. Ale przecież nie dla takich drobiazgów premier zmienia ministra.

Sienkiewicz ma opinie doskonałego analityka, co prawdopodobnie jest prostą funkcja jego inteligencji. Kariera zawodowa B. Sienkiewicza i jego działalność biznesowa związane są z energetyką, paliwami i Wschodem. Czy to właśnie te doświadczenia i kwalifikacje zaważyły na tej nominacji? (powstrzymam się w tym miejscu od pisania na temat kontraktów Orlenu).

- Chcę wierzyć, że dzięki dobremu rozeznaniu w temacie oraz współpracy z nowym szefem kontrwywiadu, którego według zapewnień premiera Sienkiewicz sam sobie dobierze, uda się opanować sytuacje z gazem łupkowym. Koncesje, pozwolenia, ustalenie, kto w rzeczywistości stoi za konkretnymi spółkami a więc, kto przejmie kontrolę nad surowcem i zyskami, to podstawowe kwestie w tym temacie .

- Czy minister Sienkiewicz zechce zająć się falą finansowanego przez Rosjan lobbingu, która zalewa północ naszego kraju a która ma na celu przekonanie samorządowców, polityków i ekologów o absurdalności pomysłu budowy elektrowni atomowej w Polsce i zachęcić do aktywnego sprzeciwu wobec takich planów? Czy nowy minister wesprze działania przeciwdziałające takim inicjatywom ? ( Kiedyś napiszę tekst o systemie wstawania farm wiatrowych.. Lobbing , finansowanie, i dezinformacja. To jest prawdziwy pasztet).

- Czy B. Sienkiewicz we właściwy sposób przyjrzy się grupom promującym (realizującym) rosyjskie interesy w sektorze energetycznym? Czy zdoła rozwikłać węzeł zależności łączący jednego z najbogatszych Polaków z politykami mającymi wpływ na decyzje w energetyce? Powinien, bo zakładając jego kompetencje, musi mieć rozczytany schemat i interesów , który tworzony jest na naszych oczach. I to nie tylko w wymiarze biznesowym, ale przede wszystkim strategicznym. (Realizacja planów polskiego oligarchy, mówiąc łagodnie ze strategicznego punktu widzenia nie będzie korzystna dla Polski). Czy pochyli się nad informacjami o podejrzanych spotkaniach polskich polityków na Białorusi? Wydaje się, że w tym kontekście Białoruś jest niezwykle ciekawa.

- Czy wreszcie nowy minister wzmocni kontrwywiad w jego zasadniczej działalności? Kto, jak kto, ale B. Sienkiewicz powinien zdawać sobie sprawę ze znaczenia przypadku szyfranta Zielonki. Związki Sienkiewicza z UOP i wywiadem powinny dać mu właściwy ogląd tej sprawy.

A przypadek ten jest niezwykle ciekawy. Abstrahując od jakości dochodzenia w tej sprawie i jakości prasowych doniesień (dezinformacji) można powiedzieć, że szyfrant Stefan Zielonka powinien być znany polskiemu kontrwywiadowi od wielu lat. Być może był ? Jeśli tak, to mamy problem.
W latach dziewięćdziesiątych architekci nowopowstającego tzw. wydziału wschodniego w Zarządzie Wywiadu UOP, aby właściwie realizować zadania musieli pozyskać źródła wywiadowcze. Swoje działania, w naturalny sposób skierowali w stronę radzieckich oficerów, których armii stacjonowała wówczas w Polsce. Akcji nadano kryptonim "Kwadrat". Największe zgrupowanie radzieckich wojsk obecne było w Legnicy. Stacjonowało tam między innymi Dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej i dowództwo 4 Armii Lotniczej. W Legnicy również obecne były polskie jednostki wojskowe, jednak podlegały rosyjskiemu dowództwu. Szefowie wywiadu UOP, szukając dojść do rosyjskich oficerów, robili to również za pośrednictwem Polaków, którzy z mieli z nimi kontakty. Praca nie była łatwa. Po kilku miesiącach na biurku szefa wydziału wylądował raport, z którego nie wiało optymizmem. Wynikało z niego, że praktycznie większość polskich żołnierzy współpracujących z Rosjanami była na kontakcie operacyjnym GRU, czyli rosyjskiego wywiadu wojskowego. Skala i jakość współpracy była olbrzymia, wręcz deprymująca. Ryzyko dekonspiracji akcji werbunkowej w takich warunkach wynosiło niemal sto procent. Z punktu widzenia rosyjskiego to zupełnie naturalna sprawa, gorzej jeśli spojrzeć na to z naszej strony.
Stefan Zielonka służył wówczas jednostce w Legnicy, zajmował się łącznością. Po kursach i specjalnych szkoleniach organizowanych przez Rosjan trafił do II Zarządu Sztabu Generalnego WP a później do WSW, czyli peerelowskich wojskowych służb specjalnych. Po reorganizacji wojskowych służb specjalnych przeszedł pozytywną weryfikację i kontynuował służbę polskiej armii. Przez jego ręce przechodziły setki dokumentów, mniej ważnych, ważnych i bardzo ważnych. Miało to miejsce do momentu, kiedy nagle zniknął. Znaczy, popełnił samobójstwo. Cała sprawa śmierdzi. Nie twierdzę, że szyfrant był szpiegiem( choć wiele może na to wskazywać), nie mam wszystkich informacji w tym temacie. Znaków zapytania w tej szalenie ważnej dla kraju sprawie jest zbyt wiele, aby nie traktować zaginięcia priorytetowo.

Czy nominacja Sienkiewicza, to zapowiedź zdecydowanych działań w obszarach, które przed chwilą wymieniłem? Mówi się, że Sienkiewicz to państwowiec, że nie wikła się w bijatykę  polityczną. Czy polityka jednak pozwoli mu na działanie? Czy on sam przyszedł do ministerstwa z określonym planem dla Polski? Czas pokaże.

środa, 20 lutego 2013

więzienia CIA w Polsce a los Z. Siemiątkowskiego


Lekkie science fiction....

Wpadła mi  w ręce notka prasowa informująca o tym, że były szef Agencji Wywiadu  Zbigniew Siemiątkowski, najprawdopodobniej uniknie odpowiedzialności  za udział  w organizacji więzień CIA na naszym terytorium. Lakoniczny tekst informował dalej, że wszystko co w tej sprawie  wiadomo, to plotki i mało wiarygodne  przecieki,  nie poparte faktami  ze śledztwa . Dalej stało, że zarzuty wobec Siemiątkowskiego, co prawda sformułowane,  zostaną wkrótce wycofane.

Czytając ten krótki tekst uśmiechnąłem się przynajmniej kilka razy. Bawiły mnie poszczególne słowa i sformułowania. Najbardziej: „zostaną wycofane” i „fakty ze śledztwa”. Ten ostatni, to wspaniały związek frazeologiczny. Użyteczny, pomocny, ratujący z opresji różnej maści nieszczęśników. No właśnie, ratunek.  Zarzut zorganizowania nielegalnych więzień, w których wobec oskarżonych o terroryzm stosowano tzw. rozszerzone metody przesłuchań, to nie betka. Międzynarodowa awantura gwarantowana. Kilku wysokiej rangi polityków, nie tylko w Polsce,  z pewnością  dostałoby po głowie.  Ratunek nadszedł jednak w porę. Na Siemiątkowskiego nie ma kwitów. Znaczy są, ale zostaną „wycofane”. Jednak nie brak dowodów (chwilowy?) w tej oczywistej sprawie mnie rozbawił a zupełnie coś innego. Pomocną dłoń do Siemiątkowskiego, najprawdopodobniej wyciągnęli ci, którzy, mimo zmiennych mód i prądów politycznych za oceanem, zachowali elementarny poziom lojalności, bądź odezwał się w  nich instynkt samozachowawczy.
Tymczasem na naszym podwórku Zbigniew Siemiątkowski powinien wciąż stawać plecami do ściany i ani na moment nie tracić czujności, skupiając wzrok na towarzyszach niegdysiejszych działań.  Dlaczego? Siemiątkowski popełnił kardynalny grzech - grzech pychy. Ten  z kolei był fundamentem  jego decyzji. Kilka z nich  do dziś odbijają się ministrowi czkawką. Na naszym podwórku pewnych  rzeczy się nie wybacza  a kara jest nieuchronna.

Źródło  kłopotów....

 Na końcowym etapie swojej kariery Siemiątkowski, jako doświadczony i zasłużony polityk, najpierw  dla PZPR a potem dla SDPR i SLD, uznał, że jest na tyle zorientowany w niuansach wywiadowczej profesji, że może usiąść do dużej gry, jako poważny partner. Był  przecież zaufanym  A. Kwaśniewskiego, pracował w sejmowych komisjach do spraw służb specjalnych, kierował UOP, a  w końcu stanął na czele AW.
Po drugiej stronie miał jednak nie tylko polityków, ale profesjonalistów - świetnie wyszkolonych oficerów realizujących  konkretne zadania. Wśród nich była jedna z najbardziej obiecujących postaci życia publicznego z lewej strony sceny politycznej. Człowiek ten  swoją przygodę ze służbą wywiadu rozpoczął  jeszcze na studiach. Był inteligentny i perspektywiczny. Podróżował po świecie, kształcił się. Początkowo angażowany  był do małych spraw, powoli chłonął tajniki wiedzy operacyjnej. Stopniowo piął się po szczeblach kariery. Jego usytuowanie w sferze żywotnych interesów Polski dawało kontrolę jego protektorom nad tymi właśnie interesami. W pewnym momencie  uznano (przyszła taka konieczność?), że może wejść na dużą scenę. Wcześniej jednak formalność, ale  konieczna: Oświadczenie lustracyjne.  Góra  zapytuje więc AW, czy  w  archiwach znajdują się materiały mogące zakwestionować oświadczenie, które nasz bohater za chwilę złoży. Pyta, choć wie. Kwerenda. Komplet dokumentów ląduje na biurku Siemiątkowskiego. Papiery nie budzą wątpliwości. Wieloletnia służba, zadania, osiągnięcia. Słowem  - prymus. I tu zaczyna się higway to hell ministra S. Grzeszy pychą. Chce rozegrać partię po swojemu. Uwierzył we własną siłę.
Oficjalnie melduje więc, że  wszystko z papierami bohatera jest ok.,  to znaczy, że nie wypłyną , jednak nieoficjalnie chwali się, że pilnie studiuje jego teczkę, że wygląda to bardzo interesująco. Nielojalność, niesubordynacja.? Góra denerwuje się  i zachodzi w głowę: O co chodzi? Zwariował? Dlaczego nie zniszczył, nie schował tych dokumentów? Przecież powinien wiedzieć, że bardzo nam zależy na tym człowieku! Przecież mamy wobec niego  plany!  Samobójca polityczny, czy zdradził? Tak czy owak uznano, że Siemiątkowski przesadził. Tymczasem bohater  złożył  oświadczenie lustracyjne. Przeszło bez problemów.  No, ale ta zniewaga krwi wymaga. Walki frakcyjne są najkrwawsze.  Machina więc ruszyła.

Mimo, że w 2005 roku, po przegranych wyborach  Siemiątkowski uciekł z  linii strzału,  chroniąc się na Uniwersytecie,  w żaden sposób nie zatrzymało to wendety.

 Po kilku latach okazało się, że Siemiątkowski miał w domu dokumenty UOP, których w myśl prawa  nie powinien mieć.  No, ale jaki były szef służby wywiadowczej , czy kontrwywiadowczej nie ma takiej polisy? Tylko naiwni, bądź skrajni legaliści mogą uważać, że jest inaczej. Praktycy mają  swoje zdanie w tym temacie.
Być może Siemiątkowski był mało ostrożny? Nie spodziewał się nalotu na swoje mieszkanie? Po za tym, kto na niego doniósł?  Efekt -  postępowanie i sprawa sądowa. W pierwszej instancji Siemiątkowskiego uznano winnym.  Słusznie.
Wróciła  także stara sprawa zatrzymania przez UOP szefa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego w 2002 roku. Zatrzymanie było oczywiście skandaliczne. Odbyło się na godziny przed podpisaniem  długoletniego kontraktu na dostawy ropy do Orlenu. Wrażenie jakie powstało po tej akcji było jasne i uzasadnione. Siemiątkowskiemu, który kierował wówczas UOP – em  zarzucono przekroczenie uprawnień. W 2004 roku Z. Siemiątkowski podał się nawet do dymisji , ale ówczesny premier jej nie przyjął. Nie znalazł powodów. 2010 roku sprawa ponownie ożyła. Proces.

 Przyszła pora na grubą amunicje: Więzienia CIA w Polsce. Za takie przestępstwo kara musi być naprawdę dotkliwa. Za nielojalność płaci sie dotkliwie. 

 No, ale chwilowo coś jednak idzie nie tak. Jak się dowiadujemy zarzuty wobec byłego szefa AW będą wycofane.  Siemiątkowski musi jednak bardzo  uważać, aby nie stać się jedynym winnym, kozłem ofiarnym w gigantycznej międzynarodowej aferze. Zobaczymy jak się sprawa rozwinie, bo to, że się rozwinie jest raczej pewne. Z. Siemiątkowski z człowieka zaufanego w swoim środowisku stał się pariasem.  Cóż, obstawił nie tego konia. 
 A nasz bohater? Ma się dobrze. Działa. Stał się człowiekiem dużego formatu.

Tak więc czytając tekst o wycofaniu zarzutów wobec Siemiątkowskiego ubawiłem się setnie. Zabawna jest ta nasza rzeczywistość.