czwartek, 25 kwietnia 2013

zamach w bostonie a interesująca historia pewnych czeczeńców



Tragiczne informacje i wstrząsające obrazy przedstawiające wydarzenia jakie rozegrały się na mecie maratonu w Bostonie poraziły nasz świat . Media żyły tym zdarzeniem wiele dni. Do dnia zamachu  w Bostonie, mieście słynącym z tolerancji,  Amerykanie i ich prezydent sądzili, że są bezpieczni, że zamachy  podobne do tych  na WTC i Pentagon nie powtórzą się już nigdy. Amerykanie naiwnie myśleli , że ręce zamachowców są dziś za krótkie, aby dosięgnąć obywateli USA na ich własnej ziemi. Byli przekonani, że skoro zabili bin Ladena to problem ustał.  Wraz z dwoma eksplozjami w Bostonie przeświadczenie to pękło jak mydlana bańka. Stało się tak, mimo że po sprawnej i niebywale  zakrojonej akcji FBI zamachowcy zostali zidentyfikowani, jeden z nich bezmyślnie zastrzelony a drugi cudem uszedł z życiem i zeznaje  ze szpitalnego łóżka. Dziś temat nie jest już tak nośny, więc massmedia skierowały uwagę na inne sprawy. Tylko co pewien czas pojawia się jakaś informacja, która zamiast rozjaśniać temat zamachu, zamachowców i ich powiązań, w mojej opinii zaciemnia sprawę. 

To prawda, że zamachowcy użyli do eksplozji ładunków domowej konstrukcji o ograniczonej sile rażenia. Gdyby użyli profesjonalnie skonstruowanych bomb, skala tragedii byłaby monstrualna. Niezależnie od tego  amerykańskie służby mają potężny problem intelektualno – analityczny. Muszą odpowiedzieć na kilka pytań, między innymi na takie: Czy zamachowcy użyli bomb własnej konstrukcji, bo byli amatorami - fanatykami i nie mieli dostępu do innego arsenału?  A co wówczas,  jeśli zamachowcy ( być może bez pełnej  świadomości) byli jedynie posłańcami przekazującymi taką oto informacje: ” Jeśli będziemy chcieli, to użyjemy innych ładunków, większych  i mocniejszych. Nie jesteście bezpieczni nawet we własnym domu.  Zastanówcie się nad tym, zanim podejmiecie konkretne decyzje w konkretnych tematach.” Jeśli tak, to kolejne pytanie brzmi :w czyich rękach  ci dwaj młodzi mężczyźni stali się narzędziem potężnej gry? 

Odpowiedź na te  pytania przynieść może jedynie śledztwo, prowadzone przez wysokiej klasy specjalistów i to nie tylko zatrudnionych w FBI. Dochodzenie powinno mieć globalny zasięg , ale i tak nie ma pewności, że poznamy rzeczywisty  i pełny obraz obejmujący tę tragedię. Sądzę, że w śledztwie  pomocne okazać się mogą  europejskie doświadczenie w zakresie zwalczania terroryzmu.  

 Za chwilę opiszę pewną sytuację, która być może nie ma bezpośredniego przełożenia na wydarzenia w Bostonie, ale wydaje się ciekawa. Być może nie ma , ale być może ma. Warto jednak przyjrzeć się tej sprawie i spróbować przełożyć pewien schemat myślenia i działania, który  się z niej wyłania. 

Otóż kilka lat temu w ręce naszych służb granicznych wpadli dwaj Czeczeńcy. Na pierwszy rzut oka wyglądali na nielegalnych imigrantów, którzy przez zieloną granicę chcieli  dostać się do lepszego świata. Jednak już po kilku godzinach okazało się, że Czeczeńcy to nie zdesperowani uciekinierzy z Kaukazu,  ale agenci  realizujący zadania wywiadowcze na zlecenie rosyjskich służb. Według tego co twierdzili ,  zostali    zwerbowani przez Rosjan w Czeczenii. W zamian za różnego rodzaju profity dla nich i dla ich rodzin, ludzie ci zgodzili się na współpracę.  

Polecono   im przedostanie  się do Polski a stamtąd do Niemiec. Ich zadanie polegać miało  na inwigilacji czeczeńskiej diaspory  w RFN. Wcześniej  agentów przeszkolono  w zakresie kontaktów, przekazywania informacji, wykrywania obserwacji i innych umiejętności przydatnych agentom tajnych służb działających na obcym terytorium. Czeczeńcy dostali także informacje na temat super tajnej skrytki, w której mieli odebrać fałszywe dokumenty, instrukcje i pieniądze. Całą tę wiedzę schwytani agenci przekazali przesłuchującemu ich polskiemu majorowi służby granicznej. Ne wiem dlaczego to zrobili i jaka była ich motywacja; Czy powodował nimi strach, wyrzuty sumienia,  a  może dostrzegli sposobność i  postanowili wyrwać się z rosyjskich rąk, szukając oparcia w polskich służbach? Być może w grę wchodziło jeszcze coś innego? 
 
Polacy  potraktowali sprawę całkiem poważnie. Kanałami wywiadowczymi przedstawiciele naszych służb powiadomili niemieckich kolegów o tym co zeznali  zatrzymani Czeczeńcy. Polacy przekazali także  koordynaty dotyczące tajnego punktu na terenie Niemiec,  w którym miały być przechowywane dokumenty i instrukcje dla tajnych  agentów. Niemcy również podeszli do sprawy serio. Zorganizowali obserwację punktu a kiedy nadeszła  pora  przejęli zawartość skrytki. Okazało się, że w skrytce, oprócz dokumentów, pieniędzy  i instrukcji , były także materiały wybuchowe i plany obiektów, które miały zostać wysadzone w powietrze. W instrukcjach czekających na Czeczeńców, oprócz zadań dotyczących inwigilacji konkretnych osób znajdowały się więc zadania stricte terrorystyczne. Niemcy byli w szoku. Czy udało im się zapobiec zamachowi bombowemu na terytorium RFN?  Polacy również byli zaskoczeni. Przecież Czeczeńcy nie wspominali o aktach terrorystycznych , których mieli dokonać na terytorium naszego sąsiada.  Ich zadania miały się  ograniczać się do zwykłych donosów i raportów.   Co dziwniejsze, sami  Czeczeńcy nie potrafili wyjaśnić zawartości tajnej skrytki. Twierdzili, że nikt ich  nie zadaniował  w zakresie zamachów bombowych. Szefostwo naszych służb, ale przede wszystkim Federalny Urząd Ochrony Konstytucji i BND  rozpoczęli drobiazgowe  śledztwo. Po kilku miesiącach okazało się, że operacja przerzutu rosyjskich agentów na terytorium Niemiec miała drugie, zaskakujące dno. Otóż, według planu, jaki zakreślili sobie rosyjscy mocodawcy Czeczeńców, agenci mieli  zostać aresztowani przez niemieckie służby na gorącym uczynku, czyli podczas opróżniania skrzynki kontaktowej. Aresztowanie miało nastąpić po uprzedniej  informacji , która pochodzić miała od samych Rosjan.  Kombinacja operacyjna i efekt propagandowy według planu miał  wyglądać następująco: Czeczeńscy terroryści uciekający z Kaukazu , przedostają się na Zachód, aby siać terror i śmierć i tylko dzięki zdecydowanym działaniom i świetnej pracy rosyjskich służb udało się zapobiec tragedii. Oczywiście  wersja Czeczeńców, którzy twierdziliby, że działali na zlecenie Rosjan byłaby skrajnie  niewiarygodna i oszczercza, mająca zaszkodzić wizerunkowi Rosji. Konkluzja :Współpraca z Rosjanami opłaca się, bo przynosi  wymierne  korzyści. Oczywiście nikt tnie zamierzał się przejmować losem dwójki Czeczeńców. To ekonomia ludzkich istnień, jak mawia żona Carlosa  - Szakala”. Plan spalił na panewce ( choć nie do końca?), bo Czeczeńcy wpadli już w Polsce i z sobie znanych powodów zdemaskowali całą operację. 

A teraz Boston…. 

Wiemy  kim byli zamachowcy z Bostonu, wiemy,że pochodzili z Czeczenii, wiemy co robili w przeszłości. Okoliczności samego zamachu, ale także wszystko  co działo się przed i po  nim a miało związek z zamachowcami i ich dziełem wciąż są  niejasne. Jedno jest pewne: nastąpiły eksplozje, zginęli ludzie a wielu zostało rannych, dodatkowo Amerykanie stracili pewność i poczucie bezpieczeństwa. Z całym szacunkiem dla ofiar, aspekt zasiania niepewności i  strachu jest tu niezwykle ważny i w mojej  opinii był to główny cel zamachu.  

Tymczasem w polskich  mediach różnej maści eksperci (w wielu przypadkach zupełni amatorzy, teoretycy a częściej znani  hochsztaplerzy) prześcigają  się w tłumaczeniu okoliczności zamachu, budują  teorie oparte na domysłach i szczątkach informacji jakie dozują służby zza oceanu.   

Wśród rzeszy telewizyjnych ekspertów pojawił się także pewien oficer naszych służb. Z wielu powodów uważam, że to ciekawa postać. Jego rola   w kontaktach z rosyjskimi służbami ( kontakty te miały także charakter   prywatny i biznesowy) są  nie do przeceniania a z pewnością do wyjaśnienia.  Stawiam, że kontrwywiad miałby sporo zabawy. Dziś człowiek ten to także  gwiazda rynku wydawniczego w Polsce!:). Nie mam zamiaru  recenzować jego twórczości, bo szkoda czasu i klawiatury.  Tak czy owak, oficer ten w rozmowie ze znanym dziennikarzem, który sprawiał wrażenie nic nie rozumiejącego i jedynie potakującego,  stwierdził, bez cienia wątpliwości, że za zamachem stali czeczeńscy ekstremiści. Następnie, ze znawstwem zaprojektował  działania, które w przyszłości uchronią Amerykanów i nas wszystkich przed podobnymi sytuacjami. Krótko mówiąc, aby uniknąć   przykrości należy zacieśnić współpracę z rosyjskimi służbami, ponieważ tylko to gwarantuje sukces w walce z kaukaskim terroryzmem. Na dowód swojemu twierdzeniu , oficer ten posłużył się figurą retoryczną, brzmiącą mniej więcej tak: Putin i Kadyrow zrobili porządek w Czeczenii, nie prawda? Teraz mogą pomóc zaprowadzić  porządek tam gdzie jest to konieczne”.  Trzeba przyznać, że zgrabne. Redaktor prowadzący wywiad, uśmiechał się jedynie  półgębkiem, zdradzając  fakt, że nic nie rozumie. Nie wchodząc w kwalifikacje zawodowe  znanego dziennikarza należy stwierdzić: komunikat został sformułowany, nadany i poszedł w świat. Jeśli nie możemy sobie poradzić sami , to jest ktoś , kto nam w tym pomoże. Bezinteresownie , rzecz jasna.

Boston , w brew pozorom nie leży tak daleko stąd jak nam się wydaje.
 
P.s 
 
Mam takie  niejasne wrażenie, że w niedługim czasie  potrzebny będzie reset resetu w stosunkach dwóch powszechnie znanych dżentelmenów, reprezentujących zgoła odmienne style uprawiania polityki. Zdaje się, że deklarowana niedawno elastyczność jednego z nich nie pomaga.

3 komentarze:

  1. Dzięki za ten tekst..
    *) btw
    od ok.23.VIII.39 Polska niema suwerennośći..
    "Szefostwo naszych służb" ?
    ....
    Pozdrawiam z szacunkiem
    E

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna z koncepcji, to atak pod fałszywą flagą:
    http://www.youtube.com/watch?v=5cXWOZUao9U&list=LLNE28sSt4da2lrU9CPp7soA

    Druga prowadzi do obywatela Arabii Saudyjskiej:
    http://www.youtube.com/watch?v=cm7KC06ZexQ&list=LLNE28sSt4da2lrU9CPp7soA

    OdpowiedzUsuń