Tragiczne
informacje i wstrząsające obrazy przedstawiające wydarzenia jakie rozegrały się
na mecie maratonu w Bostonie poraziły nasz świat . Media żyły tym zdarzeniem
wiele dni. Do dnia zamachu w Bostonie,
mieście słynącym z tolerancji, Amerykanie
i ich prezydent sądzili, że są bezpieczni, że zamachy podobne do tych na WTC i
Pentagon nie powtórzą się już nigdy.
Amerykanie naiwnie myśleli , że ręce zamachowców są dziś za krótkie, aby
dosięgnąć obywateli USA na ich własnej ziemi. Byli przekonani, że skoro zabili
bin Ladena to problem ustał. Wraz z
dwoma eksplozjami w Bostonie przeświadczenie to pękło jak mydlana bańka. Stało się
tak, mimo że po sprawnej i niebywale zakrojonej akcji FBI zamachowcy zostali
zidentyfikowani, jeden z nich bezmyślnie zastrzelony a drugi cudem uszedł z
życiem i zeznaje ze szpitalnego łóżka.
Dziś temat nie jest już tak nośny, więc massmedia skierowały uwagę na inne
sprawy. Tylko co pewien czas pojawia się jakaś informacja, która zamiast
rozjaśniać temat zamachu, zamachowców i ich powiązań, w mojej opinii zaciemnia
sprawę.
To
prawda, że zamachowcy użyli do eksplozji ładunków domowej konstrukcji o
ograniczonej sile rażenia. Gdyby użyli profesjonalnie skonstruowanych bomb,
skala tragedii byłaby monstrualna. Niezależnie od tego amerykańskie służby mają potężny problem
intelektualno – analityczny. Muszą odpowiedzieć na kilka pytań, między innymi
na takie: Czy zamachowcy użyli bomb własnej konstrukcji, bo byli amatorami -
fanatykami i nie mieli dostępu do innego arsenału? A co wówczas,
jeśli zamachowcy ( być może bez pełnej
świadomości) byli jedynie posłańcami
przekazującymi taką oto informacje: ”
Jeśli będziemy chcieli, to użyjemy innych ładunków, większych i mocniejszych. Nie jesteście bezpieczni
nawet we własnym domu. Zastanówcie się
nad tym, zanim podejmiecie konkretne decyzje w konkretnych tematach.” Jeśli
tak, to kolejne pytanie brzmi :w czyich
rękach ci dwaj młodzi mężczyźni stali się
narzędziem potężnej gry?
Odpowiedź
na te pytania przynieść może jedynie
śledztwo, prowadzone przez wysokiej klasy specjalistów i to nie tylko
zatrudnionych w FBI. Dochodzenie powinno mieć globalny zasięg , ale i tak nie
ma pewności, że poznamy rzeczywisty i
pełny obraz obejmujący tę tragedię. Sądzę, że w śledztwie pomocne okazać się mogą europejskie doświadczenie w zakresie zwalczania
terroryzmu.
Za chwilę opiszę pewną sytuację, która być może
nie ma bezpośredniego przełożenia na wydarzenia w Bostonie, ale wydaje się
ciekawa. Być może nie ma , ale być może ma. Warto jednak przyjrzeć się tej
sprawie i spróbować przełożyć pewien schemat myślenia i działania, który się z niej wyłania.
Otóż
kilka lat temu w ręce naszych służb granicznych wpadli dwaj Czeczeńcy. Na
pierwszy rzut oka wyglądali na nielegalnych imigrantów, którzy przez zieloną granicę
chcieli dostać się do lepszego świata.
Jednak już po kilku godzinach okazało się, że Czeczeńcy to nie zdesperowani
uciekinierzy z Kaukazu, ale agenci realizujący zadania wywiadowcze na zlecenie
rosyjskich służb. Według tego co twierdzili ,
zostali zwerbowani przez Rosjan w Czeczenii. W zamian
za różnego rodzaju profity dla nich i dla ich rodzin, ludzie ci zgodzili się na
współpracę.
Polecono
im przedostanie się do Polski a stamtąd do Niemiec. Ich zadanie
polegać miało na inwigilacji
czeczeńskiej diaspory w RFN. Wcześniej agentów przeszkolono w zakresie kontaktów, przekazywania
informacji, wykrywania obserwacji i innych umiejętności przydatnych agentom tajnych
służb działających na obcym terytorium. Czeczeńcy dostali także informacje na
temat super tajnej skrytki, w której mieli odebrać fałszywe dokumenty,
instrukcje i pieniądze. Całą tę wiedzę schwytani agenci przekazali
przesłuchującemu ich polskiemu majorowi służby granicznej. Ne wiem dlaczego to
zrobili i jaka była ich motywacja; Czy powodował nimi strach, wyrzuty sumienia,
a może dostrzegli sposobność i postanowili wyrwać się z rosyjskich rąk,
szukając oparcia w polskich służbach? Być może w grę wchodziło jeszcze coś
innego?
Polacy
potraktowali sprawę całkiem poważnie.
Kanałami wywiadowczymi przedstawiciele naszych służb powiadomili niemieckich
kolegów o tym co zeznali zatrzymani
Czeczeńcy. Polacy przekazali także
koordynaty dotyczące tajnego punktu na terenie Niemiec, w którym miały być przechowywane dokumenty i
instrukcje dla tajnych agentów. Niemcy również
podeszli do sprawy serio. Zorganizowali obserwację punktu a kiedy nadeszła pora przejęli zawartość skrytki. Okazało się, że w
skrytce, oprócz dokumentów, pieniędzy i
instrukcji , były także materiały wybuchowe i plany obiektów, które miały
zostać wysadzone w powietrze. W instrukcjach czekających na Czeczeńców, oprócz
zadań dotyczących inwigilacji konkretnych osób znajdowały się więc zadania
stricte terrorystyczne. Niemcy byli w szoku. Czy udało im się zapobiec
zamachowi bombowemu na terytorium RFN?
Polacy również byli zaskoczeni. Przecież Czeczeńcy nie wspominali o
aktach terrorystycznych , których mieli dokonać na terytorium naszego sąsiada. Ich zadania miały się ograniczać się do zwykłych donosów i
raportów. Co dziwniejsze, sami Czeczeńcy nie potrafili wyjaśnić zawartości
tajnej skrytki. Twierdzili, że nikt ich nie zadaniował w zakresie zamachów bombowych. Szefostwo
naszych służb, ale przede wszystkim Federalny Urząd Ochrony Konstytucji i BND rozpoczęli drobiazgowe śledztwo. Po kilku miesiącach okazało się, że
operacja przerzutu rosyjskich agentów na terytorium Niemiec miała drugie,
zaskakujące dno. Otóż, według planu, jaki zakreślili sobie rosyjscy mocodawcy
Czeczeńców, agenci mieli zostać
aresztowani przez niemieckie służby na gorącym uczynku, czyli podczas
opróżniania skrzynki kontaktowej. Aresztowanie miało nastąpić po
uprzedniej informacji , która pochodzić
miała od samych Rosjan. Kombinacja
operacyjna i efekt propagandowy według planu miał wyglądać następująco: Czeczeńscy terroryści
uciekający z Kaukazu , przedostają się na Zachód, aby siać terror i śmierć i
tylko dzięki zdecydowanym działaniom i świetnej pracy rosyjskich służb udało
się zapobiec tragedii. Oczywiście wersja
Czeczeńców, którzy twierdziliby, że działali na zlecenie Rosjan byłaby skrajnie
niewiarygodna i oszczercza, mająca
zaszkodzić wizerunkowi Rosji. Konkluzja :Współpraca z Rosjanami opłaca się, bo przynosi
wymierne korzyści. Oczywiście nikt tnie zamierzał się
przejmować losem dwójki Czeczeńców. To ekonomia ludzkich istnień, jak mawia
żona Carlosa - Szakala”. Plan spalił na
panewce ( choć nie do końca?), bo Czeczeńcy wpadli już w Polsce i z sobie
znanych powodów zdemaskowali całą operację.
A
teraz Boston….
Wiemy kim byli zamachowcy z Bostonu, wiemy,że pochodzili z Czeczenii, wiemy co robili w przeszłości. Okoliczności samego zamachu, ale także wszystko
co działo się przed i po nim a miało związek z zamachowcami i ich
dziełem wciąż są niejasne. Jedno jest
pewne: nastąpiły eksplozje, zginęli ludzie a wielu zostało rannych, dodatkowo
Amerykanie stracili pewność i poczucie bezpieczeństwa. Z całym szacunkiem dla
ofiar, aspekt zasiania niepewności i strachu jest tu niezwykle ważny i w mojej opinii był to główny cel zamachu.
Tymczasem
w polskich mediach różnej maści eksperci
(w wielu przypadkach zupełni amatorzy, teoretycy a częściej znani hochsztaplerzy) prześcigają się w tłumaczeniu okoliczności zamachu,
budują teorie oparte na domysłach i
szczątkach informacji jakie dozują służby zza oceanu.
Wśród
rzeszy telewizyjnych ekspertów pojawił się także pewien oficer naszych służb. Z
wielu powodów uważam, że to ciekawa postać. Jego rola w kontaktach z rosyjskimi służbami ( kontakty te miały także charakter prywatny i biznesowy) są nie do przeceniania a z pewnością do
wyjaśnienia. Stawiam, że kontrwywiad
miałby sporo zabawy. Dziś człowiek ten to także gwiazda rynku wydawniczego w Polsce!:). Nie
mam zamiaru recenzować jego twórczości,
bo szkoda czasu i klawiatury. Tak czy
owak, oficer ten w rozmowie ze znanym dziennikarzem, który sprawiał wrażenie
nic nie rozumiejącego i jedynie potakującego,
stwierdził, bez cienia wątpliwości, że za zamachem stali czeczeńscy ekstremiści.
Następnie, ze znawstwem zaprojektował działania, które w przyszłości uchronią
Amerykanów i nas wszystkich przed podobnymi sytuacjami. Krótko mówiąc, aby
uniknąć przykrości należy zacieśnić współpracę z
rosyjskimi służbami, ponieważ tylko to gwarantuje sukces w walce z kaukaskim terroryzmem.
Na dowód swojemu twierdzeniu , oficer ten posłużył się figurą retoryczną,
brzmiącą mniej więcej tak: Putin i Kadyrow
zrobili porządek w Czeczenii, nie prawda? Teraz mogą pomóc zaprowadzić porządek tam gdzie jest to konieczne”. Trzeba przyznać, że zgrabne. Redaktor
prowadzący wywiad, uśmiechał się jedynie półgębkiem, zdradzając fakt, że nic nie rozumie. Nie wchodząc w
kwalifikacje zawodowe znanego
dziennikarza należy stwierdzić: komunikat
został sformułowany, nadany i poszedł w świat. Jeśli nie możemy sobie poradzić
sami , to jest ktoś , kto nam w tym pomoże. Bezinteresownie , rzecz jasna.
Boston
, w brew pozorom nie leży tak daleko stąd jak nam się wydaje.
P.s
Dzięki za ten tekst..
OdpowiedzUsuń*) btw
od ok.23.VIII.39 Polska niema suwerennośći..
"Szefostwo naszych służb" ?
....
Pozdrawiam z szacunkiem
E
Jedna z koncepcji, to atak pod fałszywą flagą:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=5cXWOZUao9U&list=LLNE28sSt4da2lrU9CPp7soA
Druga prowadzi do obywatela Arabii Saudyjskiej:
http://www.youtube.com/watch?v=cm7KC06ZexQ&list=LLNE28sSt4da2lrU9CPp7soA
Dziękuję za info
Usuń