Jan
Kulczyk nie żyje, świeć Panie nad jego duszą.
Najbogatszy Polak zmarł w skutek
powikłań pooperacyjnych. Operacji poddał się
nie w Polsce, nie w Londynie, lecz w Austrii, w Wiedniu. W zasadzie, to człowiek z jego majątkiem
mógłby zapłacić za swoją operację w każdym miejscu, w najlepszej klinice,
pod okiem najlepszego specjalisty. Wybrał jednak Wiedeń. Wybrał pechowo.
Wygląda
na to, że Jan Kulczyk lubił Wiedeń, miasto
od lat szczycące się mianem stolicy szpiegowskiego świata. JK najwyraźniej lubił
tam przebywać, spotykać się i rozmawia o interesach. Jego spotkanie sprzed
dziesięciu laty w jednej z tamtejszych
restauracji (która według naszego
dziennikarskiego śledztwa – mojego i
Witka Gadowskiego - należała do polskiego
biznesmena związanego z polskim wojskowym
wywiadem) przeszło do historii.
Otóż Kulczyk spotykał się tam z biznesowym tandemem o polskich korzeniach
Kuna – Żagiel, który to tandem przyholował na owo spotkanie znanego z afery
„Olina” rosyjskiego szpiega Władymira
Ałganowa. Na spotkaniu podobno miałbyć
także znany lobbysta marek D., ale tego
nie udało się ostatecznie potwierdzić (sic!).
Panowie
Kuna i Żagiel znali się z Ałganowem od
lat. Razem robili interesy w należącej do nich firmie Polmark, w której Ałganow
zakotwiczył się na moment.
O
czym Panowie Kulczyk, Żagiel, Kuna i Ałganow rozmawiali podczas wiedeńskiego
obiadu?
Oficjalnie o prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej i o tym, że Polacy mimo,
że wzięli 5 milionów $ łapówki, nie wywiązali się z obietnicy sprzedaży Rosjanom
( poprzez Roch Energy) RG.
Nieoficjalnie jednak rozmowa toczyła się także na temat innego wielkiego
energetycznego przedsięwzięci.
Jan Kulczyk planował zbudować most energetyczny
łączący Polskę z naszymi wschodnimi sąsiadami. Do tego potrzebował jednak
pieniędzy (nie swoich) i przyjaznego nastawienia Rosji. Pieniądze mieli
zorganizowani Kuna z Żaglem (międzynarodowa
inżynieria finansowa). Ałganow, który pracował już wówczas w państwowym
koncernie energetycznym miał załatwić
resztę. Jak się to skończyło? Wszyscy wiemy. Z interesu nic nie wyszło, bo
polski wywiad sporządził a później odtajnił notatkę (podobno zrobioną z nagrania zrealizowanego podczas obiadu, jednak
nagrania nigdy nie ujawniona ani nawet nie potwierdzono jego istnienia)
i dziwnym trafem sprawa wyciekła do
mediów, z miejsca stając się jedną z największych afer III RP. Do dziś oficjalnie nie wiadomo, dlaczego ktoś wsadził kij w
szprychy i poinformował nasze dziurawe
jak ser szwajcarski służby o tym spotkaniu, ale nawet kiepski obserwator może z
łatwością odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Jan
Kulczyk sądził, że potrafi porozumieć się z Rosjanami, że różnymi
sposobami potrafi ich przekonać, do tego, aby zgodzili się na jego interesy w obrębie
energetyki, prowadzone w byłych sowieckich republikach. Mam wrażenie, że się
pomylił a wszystko, co zdarzyło
się później jest na to dowodem.
Jednak
to go nie zniechęciło. Postanowił po raz
kolejny wejść do tej samej rzeki. Kulczyk miał ambicję zrobienia czegoś dużego
na Ukrainie. Chciał inwestować, powielać model biznesowy, który z powodzeniem
stosował w Polsce. Prywatyzacja, kupno – sprzedaż - pośrednictwo. Zaangażował się. W Kijowie
otworzył przedstawicielstwo, miał plany
i zaczął je realizować. I znów postawił na energetykę, która na Ukrainie wymaga
natychmiastowej reanimacji, zmian strukturalnych i wielkiego dofinansowania. Niemcy,
od lat są już na to gotowi. Doskonale wiedział o tym JK. Równolegle z Ukrainą Jan Kulczyk inwestował w
Afryce. Tam również w przeważającej części zapatrzył się na energetykę i
surowce. Ale tam również są Rosjanie i także
dbają o swoje interesy. Z tego co wiem, dbają bardzo agresywnie.
Ukraina
i Afryka to nie Polska. To truizm, ale mam kolejne wrażenie, że Jan Kulczyk o
tym zapomniał, stracił czujność, instynkt. A może tak jak w przypadku Ryszarda
Krauzego został z premedytacją wciągnięty w biznes, który nigdy miał
się nie udać? Krauze za swój romans z Rosjanami drogo zapłacił. Stracił
wiele, ale jakimś cudem udało mu się zachować cokolwiek . Może JK poczuł
się zbyt pewnie? Myślał, że skoro
wspiera kilka rosyjskich i białoruskich interesów w Afryce, to Kreml posunie
się trochę w energetycznym biznesie na Ukrainie i w regionie?
Jego śmiałe plany dotyczące unijnego komisarza do spraw energetyki, którym chciał zrobić
Pewnego Znanego Bufona osiadłego właśnie
w swoim dworku zdają się to potwierdzać. Bufon był zachwycony pomysłem JK, znał jego wpływy i możliwości, więc wierzył, że to możliwe. Tym bardziej, że fucha w Boeingu wciąż jest wielce niepewna.
Publiczny teatr - schodzenie ze sceny Bufona trwał jakiś czas a gawiedź miała ubaw. Nikt nie zastanawiał się jednak dlaczego taki, do niedawna, mocny pionek musi zostać zbity. Zwalenie wszystkiego na jego ego i nonszalancje jest naiwnością. Co bardziej oczadziali winą za polityczną śmierć Bufona obarczali jego wrogów politycznych z PiS.
Mniej naiwny wydaje się być wątek podsłuchów u Sowy i Przyjaciół, gdzie bywał JK i opowiadał o swoich planach. Także tych wobec Bufona, które wpisywały się w szerszą ekspansję. Tak czy owak Bufon szedł na dno - stopniowo i sukcesywnie. Dziś odszedł JK.
Publiczny teatr - schodzenie ze sceny Bufona trwał jakiś czas a gawiedź miała ubaw. Nikt nie zastanawiał się jednak dlaczego taki, do niedawna, mocny pionek musi zostać zbity. Zwalenie wszystkiego na jego ego i nonszalancje jest naiwnością. Co bardziej oczadziali winą za polityczną śmierć Bufona obarczali jego wrogów politycznych z PiS.
Mniej naiwny wydaje się być wątek podsłuchów u Sowy i Przyjaciół, gdzie bywał JK i opowiadał o swoich planach. Także tych wobec Bufona, które wpisywały się w szerszą ekspansję. Tak czy owak Bufon szedł na dno - stopniowo i sukcesywnie. Dziś odszedł JK.
JK miał plan i nie wahał się go realizować Myślę,
że kolejny raz popełnił błąd. Myślę także, że i w pewnych berlińskich kręgach
dominuje podobne przeświadczenie a nawet zdziwienie tym, że z pozoru prosta operacja zakończyła się
śmiercią pacjenta.W Wiedniu.
Blog jest naprawdę fajny. Zawiera ciekawe informacje.
OdpowiedzUsuń